Zeszły tydzień był dla Naomi Osaki, czterokrotnej wielkoszlemowej mistrzyni i byłej liderki rankingu WTA, wyjątkowym w karierze. A wszystko za sprawą turnieju WTA 125, czyli takiego, jakie Japonka przez wiele lat omijała. Po szybkim odpadnięciu z Madrytu wybrała się do Bretanii, w Saint-Malo miała drugi numer rozstawienia. I po raz pierwszy w całej swojej karierze zagrała w finale zmagań jakiegokolwiek turnieju na mączce. Mało tego, wygrała go - do Rzymu przyleciała opromieniona sukcesem. Nie ma co też ukrywać, korty ziemne to nie jest "królestwo" Osaki, w swoich najlepszych chwilach w karierze też na nich zwykle zawodziła. Aż tu nagle okazało się, że jest jednak w stanie coś na nich wygrać, nawet jeśli jest to impreza drugiej kategorii. A pamiętajmy - rok temu, pod dachem na Phillipe-Chatrier, była o jedną piłkę od wyeliminowania Igi Swiątek z Roland Garros. A teraz próbą generalną dla niej przed French Open jest turniej w Rzymie. Na chyba najwolniejszych kortach ziemnych, jakie mogą być. WTA Rzym. Naomi Osaka kontra Viktorija Golubic w drugiej rundzie. Nagła zmiana tuż przed spotkaniem W Rzymie Osaka już zdołała zaliczyć 79-minutową "rozgrzewkę" z Sarą Errani, pewnie odprawiając włoską weterankę. A dziś poprzeczka miała iść znacznie wyżej - w środę na korcie Grand Stand powinna na Japonkę czekać Paula Badosa, rozstawiona z dziewiątką. Tyle że na korcie pojawiła się nie Hiszpanka, a Szwajcarka Viktorija Golubic, która po wtorkowej przegranej w eliminacjach z Mayą Joint mogła właściwie zbierać się już do domu. Badosa zgłosiła bowiem dzisiaj rano, że nie jest w stanie rywalizować na poziomie, jaki by chciała prezentować. Znów odezwał się ból pleców, który prześladuje ją od wielu tygodni. Golubic skorzystała więc z daru fortuny i... postanowiła iść za ciosem. Kompletnie zaskoczyła Japonkę, u której dość szybko odezwała się frustracja. Golubic głównie się broniła, za to robiła to mądrze. Irytowała faworytkę seryjnymi slajsami, Osaka miała z nimi ogromny problem. Przegrała swoje podanie przy stanie 1:1, później przy 2:4. I już widać było, że górę biorą emocje. Słynny trener Patrick Mouratouglou, prowadzący dziś Osakę, miał na trybunach niewyraźną minę. A jego podopieczna była coraz bardziej wściekła. Gdy straciła podanie na 2:5, rzuciła rakietą w ziemię przy ławce, sprzęt odbił się i przeleciał nad płotem. Na szczęście dla Naomi, nie trafił nikogo na trybunach, bo inaczej zawodniczka od razu by została zdyskwalifikowana. A tak otrzymała tylko ostrzeżenie. Tego seta Osaka przegrała 2:6. W drugim zaś nie było dużo lepiej, choć początek wskazywał na coś innego. Osaka objęła prowadzenie 2:0, ale już za chwilę był remis 2:2. I gdy jeszcze popełniła podwójny błąd na starcie piątego gema, rakieta znów poleciała na ziemię. Sytuacja zaczęła dla faworytki wyglądać koszmarnie. Straciła podanie na 4:5, Golubic serwowała po trzecią rundę. Widać jednak było, że Naomi próbowała się wewnętrznie uspokoić, coś do siebie mówiła. I tę wojnę nerwów, grą, w której sama dla siebie była rywalką, jednak wygrała. Z ostatnich 15 akcji w tym secie wygrała 12. A 7:5 oznaczało konieczność gry dalej. I już poszła za ciosem, 33 niewymuszone błędy w pierwszych dwóch setach przestały się liczyć. Była o klasę lepsza od Golubic, trzeciego seta wygrała 6:1. I to ona zagra w trzeciej rundzie z Beatriz Haddad Maią lub Marie Bouzkovą. A w ćwierćfinale może zmierzyć się z Igą Świątek.