Rafael Nadal cierpiał już wiosną i latem 2022 roku - zdołał wygrać Rolanda Garrosa, ale jak wyznał, przez cały turniej czuł ogromny ból. A mimo tego znów w Paryżu spisał się wyśmienicie, w finale oddał Casperowi Ruudowi zaledwie sześć gemów, mimo, że między meczami nie mógł normalnie chodzić. Od dłuższego czasu zmagał się bowiem z zespołem Müllera-Weissa, który objawia się deformacjami kości trzeszczki. Po turnieju poddał się radioterapii, spróbował sił w Wimbledonie, ale już półfinałowe starcie z Nickiem Kyrgiosem oddał walkowerem. Problemy zdrowotne trwały dalej, Nadal był daleki od wyśmienitej formy, a mimo tego wystąpił w kilku kolejnych turniejach, m.in. w US Open i United Cup. Rozpoczął też kolejny sezon, zagrał w sumie cztery mecze w United Cup i Australian Open i na dłuższy czas zniknął z tenisowego świata. Sensacyjnie przegrane starcie z Mackenziem McDonaldem było jego ostatnim na ponad jedenaście miesięcy. Owacje na cześć giganta z Majorki. Nadal wrócił na kort i znów zachywca Pogłoski o powrocie Nadala pojawiały się już późnym latem, początkowo w grę wchodziły nawet finałowe rundy Pucharu Davisa, rozgrywane w jego kraju, ale sam zawodnik dość szybko wyprostował sytuację. Uznał, że jeśli wróci, to dopiero w Australii. I słowa dotrzymał. W Sylwestra razem ze swoim rodakiem Markiem Lopezem wystąpił w meczu deblowym w Brisbane, ale to było dopiero przetarciem przed właściwym daniem. Gdy dwa dni później wychodził na kort w wypełnionej do ostatniego miejsca hali Queensland Tennis Centre, przywitała go niesamowita owacja. A 37-letni tenisista szybko udowodnił, że najgorsze już za nim - pokonał Dominika Thiema 7:5, 6:1, a rywal przecież jeszcze cztery lata temu był trzecim zawodnikiem w rankingu ATP. Mało tego, dziś w Brisbane Nadal rozprawił się jeszcze łatwiej z Jasonem Kublerem, zeszłorocznym triumfatorem Australian Open, ale w deblu. Pokonał Australijczyka 6:1, 6:2. To zaś spowodowało, że Hiszpan momentalnie odbił się w wirtualnym na razie rankingu ATP. Rafael Nadal nie odpuszcza. Dwa zwycięstwa i gigantyczny skok w rankingu Rok temu Nadal przystępował do Australian Open jako drugi zawodnik światowej listy, w turniejowej drabince był jednak jedynką. Wcześniej w United Cup przegrał oba zacięte spotkania w fazie grupowej - nie zdobył więc ani jednego punktu do swojego rankingu. W Melbourne wygrał w pierwszej rundzie z Jackiem Draperem - wywalczył za to 45 punktów. I gdy po kolei wszystkie kolejne zdobycze kasowały się z jego dorobku, to 45 oczek jest liczonych do dzisiaj. I to zarazem tylko dzięki tamtemu występowi genialny Hiszpan wciąż jest klasyfikowany na liście. Choć spadł tam na 672. pozycję - ostatni raz tak daleko był w kwietniu 2002 roku, gdy miał... 15 lat. Nie wiadomo, jak długo Nadal będzie jeszcze grał, czy rzeczywiście to będzie jego ostatni sezon w karierze. A jeśli tak, to nie będzie już miał... gorszego dorobku punktowego. Nawet wówczas, gdy odejdzie mu zdobycz za zeszłoroczny Australian Open. Hiszpan bowiem w Brisbane wywalczył już 50 oczek, co od razu spowodowało ogromny awans w rankingu. 37-latek awansował już o... ponad 220 pozycji - gdyby ranking był publikowany dzisiaj, znalazłbym się w nim na 451. pozycji. Wyprzedził właśnie dwóch polskich 19-latków: Martyna Pawelskiego i Olafa Pieczkowskiego oraz doświadczonego Filipa Peliwo. W ćwierćfinale w Brisbane Nadal zmierzy się z Australijczykiem Jordanem Thompsonem, w przeszłości już go dwukrotnie ograł. Stawką będzie kolejnych 50 punktów do rankingu i - dla Nadala - awans o następnych sto pozycji. Jeśli zaś wygrałby w Queenslandzie, a głównymi rywalami na drodze są Grigor Dimitrow (bilans meczów 14:1 dla Nadala) i Christian Ruud (bilans 2:0 dla Nadala), mógłby wskoczyć już na początek trzeciej setki rankingu. I tym samym potwierdziłby, że w Australian Open znów trzeba się z nim poważnie liczyć.