INTERIA.PL: Kto jest trenerem Agnieszki Radwańskiej? Na turniejach w Azji towarzyszył jej Tomasz Wiktorowski z PZT. Robert Radwański: - Wciąż jestem trenerem obu moich córek. Kiedy tylko wracają do Krakowa, ciężko z nimi pracuję, tak ciężko, że ostatnio nawet odniosłem kontuzję kolana. A dlaczego nie pojechał pan z Agnieszką na turnieje do Azji? - Bo nie chciałem. To była moja decyzja. Gdybym chciał, to bym pojechał. Uznałem jednak, że lepiej będzie, jeśli zostanę w Polsce. Wielu odczytało to jako odsunięcie się córki od pana. - Jeśli chce pan rozmawiać o sprawach prywatnych i pytać o moje relacje rodzinne, to ja odmawiam. Pytam o relacje najlepszej polskiej tenisistki z jej trenerem. - I co by pan chciał wiedzieć? Na przykład: dlaczego na turniejach w Azji poszło jej tak znakomicie? - Agnieszka zawsze miała dobrą końcówkę roku. Przed rokiem nie, bo miała operację, ale wcześniej zawsze grała dobrze w ostatnich miesiącach sezonu, kiedy trochę odpoczęła po turniejach Wielkiego Szlema. W jej wynikach odpoczynek gra kluczową rolę. Nie ma mięśni z żelaza. Żeby wygrywać, musi być wypoczęta. Nie dostrzegł pan zmiany mentalnej u Agnieszki na zwycięskich turniejach w Azji? - Dostrzegłem. Nie poddawała się, walczyła do końca, grała świetnie. Ale z dnia na dzień nie stała się inną tenisistką. Umie to, co wyćwiczyliśmy razem przez te wszystkie lata. Tyle że podczas meczów często miewała kłopoty z koncentracją. Jeśli ktoś przegrywa wygrane mecze, to diagnoza może być tylko taka. Kobieta zmienną jest. Ale Agnieszka forhend i backhand wciąż ma taki, jaki wypracowała ze mną. Może potrzebowała więcej spokoju? - Może. Na temat psychiki kobiety w wieku 22 lat można by napisać pracę doktorską. Jej meandrów nikt nie zgłębi. Proszę zapytać innych trenerów pracujących z kobietami, ile razy mieli okresy załamania, zwątpienia i bezsilności, albo zwyczajnie mieli ochotę iść do lasku i powiesić się na pierwszej gałęzi. Trener pracujący z kobietami powinien być od tego ubezpieczony. Czy Agnieszka wygra kiedyś turniej wielkoszlemowy? Martina Navratilova, która ją lubi i wysoko ceni, twierdzi, że jest na to za słaba fizycznie. - Faktycznie, Agnieszka nie ocieka testosteronem, jak jej rywalki. Siła nigdy nie była i nie będzie jej atutem. Musi nadrabiać to szybkością i sprytem. Dlatego, by wygrała turniej Wielkiego Szlema, muszą być spełnione odpowiednie warunki. Musi świetnie się do niego od strony kondycyjnej przygotować, a przed turniejem dobrze wypocząć. Nie może grać jednocześnie w deblu. No i najlepiej, by w początkowych trzech rundach rywalki nie odebrały jej za dużo zdrowia. Jak w dobrej formie dotrze do IV rundy, to jest w stanie wygrać turniej wielkoszlemowy. Rozmawiał: Dariusz Wołowski