Michał Białoński, Interia: Wczoraj zakręciła się łza w oku niejednemu fanowi tenisa. Roger Federer zakończył karierę. Piotr Robert Radwański: Z tej okazji opublikowałem na Facebooku nasze wspólne zdjęcie z US Open, z edycji 2007, na której po raz pierwszy grała Agnieszka. Spotkałem Rogera w ogródku przy players lounge. On był wtedy młody. Miał 26 lat. - Jakość fotografii jest słaba, gdyż komórką kopiowałem oryginał. Federer wygrał wtedy w Nowym Jorku już po raz czwarty, miał ogółem już 12 Wielkich Szlemów na koncie, więc można go było określić mianem mistrza świata i okolic. Historia Rogera to piękno dążenia do realizacji marzeń. Od chłopca od podawania piłek w Bazylei do mistrza nad mistrzami. - Prawie każdy w ten sposób tam zaczyna. Geniusz powiedział "pas" Piotr Radwański: Federer grał jakby od niechcenia, na luzie Co pana w nim urzekało szczególnie? - To, że grał zawsze jakby od niechcenia, bardzo luźno. Imponował kocimi wręcz ruchami, wszystko robił z lekkością. W jego grze nie było męk, które zdarzają się u Rafy Nadala. Nadal był zresztą jego przeciwieństwem, chociaż jest również wspaniałym zawodnikiem. To dwa różne style, zupełnie inaczej grali. Pamiętam, jak kiedyś obserwowałem z ciekawości Federera. Często graliśmy obok siebie. Co ciekawe, wchodził na kort, zrobił dosłownie parę wymian, połowę z nich zepsuł, trafiają w połowę siatki, i schodził z kortu! Później szedł na mecz i grał rewelacyjnie. On się prawie nie rozgrzewał, a niektórzy robią to przez godzinę przed meczem. Roger natomiast wychodził na pięć-dziesięć minut, podczas których więcej gadał niż grał. Co pan ma na myśli? - Gibkość, giętkość ciała, łatwość w poruszaniu się bardzo mu pomagały. Nie miał "kanciastych" ruchów, tonus mięśniowy miał jednak inny niż konkurencja. To wszystko mu ułatwiało i chroniło przed ciężkimi kontuzjami. Pamiętajmy, że niemal ciągle rywalizuje się na twardych kortach, a bieganie na nich do zdrowych nie należy. Co by nie mówić, to z tym trzeba się urodzić. Tego nie można uzyskać. Każdy z nas, zawodowców, spoglądał na niego z podziwem i wiedział, że tego nie da się wytrenować. Roger Federer po prostu taki był i jest. Wzruszenie po decyzji Rogera Federera Radwański: Federer zagrywał skróty z serwisu. To było kuriozum! W odróżnieniu od dominatorki wśród kobiet Sereny Willoams jego domeną nie była siła uderzenia, czy serwisu, tylko bardziej technika? - Oczywiście. Człowiek-wirtuoz, który potrafił zagrywać skróty z pierwszego serwisu przeciwnika. To były rzeczy wręcz kuriozalne! Potrafił zrobić wszystko. Świetnie grał w ataku i obronie, wzorowy miał wolej. Właściwie każdy element miał doskonały. Czasami, na koniec kariery, niestety już walczył ze statystyką. Zdarzało się, że nie starczało mu wówczas siły mentalnej. Już miał chyba serdecznie dość i przegrał kilka meczów, które wydawały się być już wygranymi. Widać było zmęczenie materiału i nie o nogi chodzi, tylko bardziej o głowę. On już miał dość. Radwański: PESEL-u się nie oszuka Sukcesy miał niepowtarzalne. 24 lata kariery, 1251 zwycięstw na 1526 meczów, 103 wygrane tytuły, w tym 20 Wielkich Szlemów. Razem z Nadalem i Novakiem Djokoviciem wygrali 63 Wielkie Szlemy spośród ostatnich 79, jakie rozegrano od 2003 r. - To jest koniec tej pięknej epoki. Ten rok ewidentnie przyniósł nam ów koniec. Ten, kto się zbliża do "czterdziestki", a przypomina, że Nadal ma już 36 lat, też lada chwila ogłosi swój koniec kariery, chociaż miał bardzo udany sezon, bo przecież wygrał Australian Open i Rolanda Garrosa. Ale niestety, PESEL-u się nie oszuka, tym bardziej, że jest coraz ciężej. Armia młodych ludzi pnie się w górę rankingu. Mnie się najbardziej podoba jednak Włoch. Matteo Berrettini? - Nie, Jannik Sinner. Berrettini mi się nie podoba. On dysponuje tylko dwoma uderzeniami: forhendem i serwisem, na tym koniec. A Sinner ma wszystko. Prezentuje świetny tenis i ciężko mu znaleźć jakąś słabszą stronę. Przypominam też, że jest Sasza Zverev, który zmaga się z kontuzją stawu skokowego. Jego gra również mi się podoba, on jest moim faworytem. Ma bardzo dobry serwis, technicznie gra bardzo ładnie, ale w tenisie trzeba mieć też szczęście, by zawodnika omijały kontuzje . Sasza miał pecha i skręcił sobie nogę. Tak bywa. To jest sport. Rozmawiał: Michał Białoński, Interia