"Szczerze mówiąc, oprócz prestiżu to wyróżnienie raczej nic konkretnego nie daje. Dostaliśmy symboliczny prezent na święta" - powiedział w "Przeglądzie Sportowym" ojciec i trener tenisistki Robert Radwański. "W przyszłym roku za ten sukces Ula otrzyma trzy "dzikie" karty" do challengerów odbywających się pod egidą ITF. Mają one maksymalną pulę 100 tysięcy dolarów, a w takich zawodach moja młodsza córka wkrótce zacznie występować na podstawie rankingu. Będzie potrzebować startów w imprezach WTA, zaś do nich o przepustkę jest już dużo trudniej. Tu za wszystkie sznurki pociągają potężne amerykańskie firmy menedżerskie SFX, Octagon i IMG, które rzucają nam kłody pod nogi" - podkreślił Robert Radwański.