- Nie ukrywam, że ze względów podatkowych cały czas zastanawiamy się, co z tym fantem zrobić. Mamy spory dylemat, bo widać, że ci sportowcy, którzy się decydują na rezydowanie w Monte Carlo, po latach często płacą za to ogromną cenę i robią sobie problemy. Choćby Arantxa Sanchez-Vicario, która musi teraz płacić jakiś domiar, bo udowodnili jej, że tam nie mieszkała tyle, ile powinna - powiedział Robert Radwański, ojciec utalentowanych sióstr z Krakowa, Agnieszki i Urszuli. Niedawno hiszpański urząd skarbowy nakazał Sanchez-Vicario, jednej z najlepszych hiszpańskich tenisistek w historii, zapłacić około 3,5 miliona euro, ponieważ w trakcie kariery nie spędziła w Monte Carlo wystarczającej liczby dni, żeby mogła się rozliczać według tamtejszych przepisów. Teraz będzie musiała spłacić zaległości w swoim kraju, wraz z karnymi odsetkami. Podobne problemy w przeszłości mieli czołowi tenisiści świata, m.in. Szwed Bjoern Borg czy Niemiec Boris Becker. Jednak te przypadki nie odstraszają ich kolegów z kortów, a także innych znanych sportowców od tego, by odprowadzać podatki od swoich milionowych premii właśnie w Księstwie Monaco. Agnieszka Radwańska po raz drugi z rzędu zakończyła sezon na dziesiątym miejscu w rankingu WTA Tour i w 2009 roku zarobiła 1,6 miliona dolarów. Jej młodsza siostra Urszula na razie dobija się do czołowej pięćdziesiątki klasyfikacji, robiąc coraz większe postępy. - Jeśli Ula szybko doskoczyłaby do pierwszej dziesiątki, wtedy rzeczywiście byłby spory problem i musielibyśmy coś działać w tej sprawie. Naprawdę trudno być w tym wszystkim mądrym. Niektóre osoby mieszkały przecież w Dubaju, a teraz okazuje się, że Dubaj prawie bankrutuje, więc nic nie można przewidzieć. Na razie nic się nie zmieniło i naszym domem jest wciąż Kraków - powiedział Radwański.