O ile na początku pierwszego seta każdy z duetów wygrywał przy własnym podaniu, to od stanu 3:3 rozpoczęła się seria przełamań. Zapoczątkowali ją Radwańska i Janowicz. Zajmujący 43. miejsce w rankingu ATP łodzianin sporo biegał po korcie i starał się sięgnąć każdą piłkę, jakby chciał się zrehabilitować za wcześniejszą porażkę w singlu z szóstym na światowej liście Murrayem (2:6, 4:6). W ostatniej akcji siódmego gema stoczył efektowny pojedynek "jeden na jednego" z Watson, za wygranie którego został nagrodzony brawami przez kibiców oraz krakowiankę. Rywale nie pozostali dłużni (pomogły im w tym błędy Polaków), ale jeszcze jednego "breaka" zanotowali "Biało-czerwoni", którzy po chwili zakończyli tę partię. W końcówce coraz częściej do głosu dochodziła Radwańska. W drugiej odsłonie polscy zawodnicy byli wyraźnie rozluźnieni, a gra układała się po ich myśli (3:1). Co prawda rywale doprowadzili do wyrównania (3:3), ale decydujący fragment tej partii ponownie należał do "Biało-czerwonych". Po spotkaniu triumfatorom dopisywał dobry humor, czego wyraz dali podczas pomeczowego wywiadu. Radwańska zapowiedziała, że w czwartek zadba o formę Janowicza, aplikując mu... 12-godzinny trening. - Mamy cały dzień na ćwiczenie. Nauczę go paru rzeczy - zażartowała krakowianka. Łodzianin wówczas przyznał zaś z uśmiechem, że boi się swojej partnerki z drużyny. Wcześniej piąta wśród tenisistek Polka pokonała 50. w tym zestawieniu Watson 6:3, 6:1. Oceniła, że jej gra wyglądała w tym spotkaniu znacznie lepiej niż podczas niedzielnego pojedynku z Australijką Casey Dellacquą, który był jej pierwszym meczem w sezonie. - Uważam, że poszło mi znacznie lepiej. Te parę dni pomogło mi przyzwyczaić się do tutejszej pogody, kortu, piłek i całej reszty - podkreśliła. Organizatorzy zapowiadali pojedynek 43. w rankingu ATP Janowicza z szóstym w tym zestawieniu Murrayem jako jedno z najciekawszych spotkań w 27. edycji Pucharu Hopmana. Łodzianin zaczął pierwszą odsłonę od prowadzenia 2:0 i zasygnalizował, że może być groźnym rywalem dla słynnego Szkota. Później jednak inicjatywę przejął wyżej notowany przeciwnik, który - dopingowany głośno przez kibiców - grał spokojnie i dokładnie, odrabiając bez większych problemów starty, a następnie powiększając stopniowo przewagę. 24-letni Polak był bezradny. Triumfator Wimbledonu z 2013 roku dobrą passę kontynuował w kolejnym secie, wypracowując solidną przewagę - 3:0 (w całym spotkaniu rozstrzygnął na swoją korzyść dziewięć kolejnych gemów). Zgromadzeni na trybunach biało-czerwoni fani starali się pobudzić do walki Janowicza i przyniosło to efekt. U łodzianina nastąpił zryw - zmniejszył straty (2:3), głównie dzięki swojemu potężnemu serwisowi i błędom po stronie Murraya. Wytrzymałością psychiczną wykazał się w dziewiątym gemie, gdy - przegrywając 0:40 obronił trzy piłki meczowe i doprowadził rywalizację do stanu 4:5. Kolejnej szansy na zakończenie spotkania Szkot już nie zmarnował. Janowiczowi tylko raz - w 2012 roku - udało się pokonać wyżej notowanego Brytyjczyka. W pozostałych pięciu konfrontacjach górą był starszy o trzy lata przeciwnik. W drugim środowym meczu broniący tytułu Francuzi zmierzą się z Australijczykami. Po dwóch kolejkach spotkań w grupie B Polacy będą jedyną drużyną z dwoma zwycięstwami na koncie. Udział w 27. edycji Pucharu Hopmana zainaugurowali wygraną z ekipą gospodarzy 3-0. Watson i Murray z kolei uporali się z "Trójkolorowymi" 2-1. Z tymi ostatnimi Radwańska i Janowicz zmierzą się w piątek. Polska w nieoficjalnych MŚ par mieszanych zadebiutowała rok temu. Wówczas Radwańska i Grzegorz Panfil, który zastąpił kontuzjowanego Janowicza, dotarli do finału. Brytyjczycy także czekają na pierwszy triumf w tej imprezie. Polska - W. Brytania 2-1 gra pojedyncza Agnieszka Radwańska - Heather Watson 6:3, 6:1 Jerzy Janowicz - Andy Murray 2:6, 4:6 mikst Radwańska/Janowicz - Watson/Murray 6:4, 6:4