Marin Cilić, który zapewnił Chorwatom decydujący o zwycięstwie punkt w finale z Francuzami (3:1) w Lille oraz jego koledzy z kadry specjalnym autobusem zostali przewiezieni prosto z lotniska na Plac bana Josipa Jelacicia, by mogli przywitać się z czekającymi tam na nich fanami. Wspięli się na scenę, a za plecami mieli ekran, na którym prezentowano fragmenty z ich najlepszymi akcjami. Zawodnicy razem z kibicami śpiewali i tańczyli. W tłumie sympatyków wiele osób machało flagami. Poprzednio reprezentacja tego kraju zwyciężyła w Pucharze Davisa w 2005 roku. "Jesteśmy ogromnie szczęśliwi, że przywieźliśmy to trofeum ponownie do Chorwacji i pokazaliśmy wszystkim, że jesteśmy najlepsi" - podkreślił Cilić. Tamtejsze media w poniedziałek pisały często o "magicznym roku chorwackiego sportu". Przypominają, że w lipcu piłkarska reprezentacja dotarła do finału mistrzostw świata. W decydującym spotkaniu mundialu przegrała jednak z... Francją 2:4. "Jesteśmy dumni z tenisistów. Pomścili naszych piłkarzy" - zaznaczył jeden z kibiców witających triumfatorów Pucharu Davisa. Była to ostatnia edycja tych rozgrywek według obowiązującego od wielu lat systemu. Od przyszłego roku 18 czołowych ekip ma rywalizować w listopadzie w tygodniowym turnieju w Madrycie. an/ cegl/