"Nie rozumiem tego. Wszystkie trzy drużyny, które pokonaliśmy w ubiegłym roku, teraz znalazły się w wyższej klasie rozgrywek niż my. Jeśli więc teraz wygramy w Grupie III, to pewnie za rok spadniemy do Grupy V" - zaznaczył ironicznie Archutowski. On i Chrzanowski spotkali się w środowy wieczór z dziennikarzami w Zielonej Górze, po meczu Polek w turnieju Pucharu Federacji. Chcieli przedstawić stanowisko PZT w sprawie krzywdzącej - ich zdaniem - decyzji Międzynarodowej Federacji Tenisowej (ITF). Ta - na skutek wprowadzonej w tym roku reformy Pucharu Davisa - zdegradowała biało-czerwonych do Grupy III, mimo że w sportowej rywalizacji wywalczyli oni jesienią awans do Grupy I."Jako zarząd PZT będziemy walczyć o powrót tam, gdzie powinniśmy być. Jesteśmy na etapie wyboru kancelarii, która zajmie się apelacją, którą wyślemy do CAS. Mamy już przygotowaną dokumentację. Będziemy walczyć. Dziś przeprowadziliśmy rozmowy z członkami ITF, które dają małą nadzieję. Ich odpowiedź powinniśmy znać w ciągu dwóch tygodni" - podkreślił wiceprezes krajowej federacji.Jak dodał, jeśli nie uda się wywalczyć uznania sportowych racji, to PZT będzie domagał się odszkodowania. Pieniądze będzie chciał wypłacić zawodnikom, którzy wystąpią w rozgrywkach niższego szczebla, choć powinni dostać większe premie za występ na wyższym szczeblu.Chrzanowski przyznał, że w grę nie wchodzi bojkot tych rozgrywek w tym sezonie. "Myśleliśmy o tym, by wystawić rezerwowy skład, ale zawodnicy są zobligowani do występów w nich, by móc potem zagrać w igrzyskach. W przyszłym roku mecz w Pucharze Davisa moglibyśmy mieć po zmaganiach w Tokio, więc jeśli nie zagraliby teraz, to zablokowalibyśmy im szansę na udział w turnieju olimpijskim" - wyjaśnił.Podkreślił, że według regulaminu Pucharu Davisa po reformie w Grupie III powinny się znaleźć ekipy, które spadły z Grupy II, te, które się utrzymały, oraz te, które awansowały z Grupy IV. "Biało-Czerwoni" nie należą do żadnej z tych grup, a przypisani zostali do wspomnianego poziomu zmagań na podstawie klucza geograficznego."Wysłałem zapytanie do światowej federacji, w której grupie jesteśmy. Dostałem lakoniczne potwierdzenie, że w trzeciej. Dodano, że rywalizacja na tym szczeblu będzie miała formułę turniejową - podobnie jak ten turniej Pucharu Federacji w Zielonej Górze. Pozostałe szczegóły mają zostać podane dopiero później. ITF nie wie więc nadal, ile drużyn i jakie znajdą się w tej grupie. To kolejny skandal" - podsumował szef wyszkolenia.Wprawdzie w poprzednim schemacie rozgrywek "Biało-Czerwoni" zapewnili sobie awans do Grupy I, to jednak reforma przyniosła podział według nowych zasad, a decydujące znaczenie miał ranking. Polska na światowej liście zajmuje dopiero 69. miejsce. Tak niska pozycja to w dużym stopniu efekt kary nałożonej na PZT za nieprzepisowo szybką nawierzchnię w meczu z Argentyną w Gdańsku w Grupie Światowej w 2016 roku. Wówczas ITF odebrała Polakom 2000 punktów rankingowych.PZT wnioskował o uchylenie kary, argumentując, że gdy ITF ją nakładała, nie było jeszcze wiadomo, jak wielkie będzie znaczenie rankingu w 2019 roku. Apelacja została jednak odrzucona i "Biało-Czerwonym" przyjdzie rywalizować na niskim poziomie.