Na sobotę zaplanowano mecz deblowy, w którym Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski zagrają z Aleksandrem Burym i Maksem Mirnym. W niedzielę kibice ponownie obejrzą dwie gry pojedyncze, w których Kubot zmierzy się z Ignatikiem a Janowicz z Żyrmontem. Piątkowa rywalizacja rozpoczęła się od pojedynku Kubota z Żyrmontem, który w aktualnym rankingu singlistów zajmuje 323. miejsce. Dla Białorusina starcie z Kubotem było pierwszym, w którym po drugiej stronie siatki miał zawodnika z czołowej setki rankingu (Kubot jest na 75. pozycji). Na korcie było widać, że różnica miejsc między tymi zawodnikami nie jest przypadkowa. W pierwszym secie Białorusin miał ogromne problemy z odbiorem serwisu Kubota, który przy własnym podaniu w czterech gemach przegrał tylko dwie piłki. Nie miał też większych problemów z przełamywaniem serwisu rywala, który pierwszego, i jedynego w tym secie gema wygrał przy stanie 5:0 dla Kubota. "Byłem w tym spotkaniu zbyt mało skoncentrowany, co w rywalizacji z tak doświadczonym zawodnikiem jak Łukasz Kubot nie mogło się dobrze skończyć. Z takim rywalem nie można grać prostych piłek, bo on to błyskawicznie wykorzystuje przejmując inicjatywę i kończąc kolejne piłki. I tak było dzisiaj" - powiedział po spotkaniu Żyrmont. Białorusin próbował podjąć walkę w drugim secie, w którym prowadził 1:0. Trzy kolejne gemy zakończyły się jednak zwycięstwem Kubota, który nie oddał już prowadzenia i wygrał seta 6:4. W kolejnym oddał rywalowi tylko dwa gemy. "Jestem bardzo szczęśliwy ze względu na to, że nie byłem dzisiaj zbyt długo na korcie i dałem naszej reprezentacji pierwszy punkt. Obawiałem się tego spotkania, bo wcześniej nie znałem swojego przeciwnika. Stąd od początku bardzo duża koncentracja. Bardzo dobrze dzisiaj serwowałem, co pomogło w szybkim zakończeniu tego spotkania" - powiedział Kubot. Janowicz (84. miejsce na liście singlistów) najwięcej problemów z rywalem (191. pozycja) miał w pierwszym secie. Co prawda prowadził w nim już 5:3, ale Białorusin nie tylko wyrównał, ale wyszedł nawet na prowadzenie 6:5. W końcówce seta Janowicz zachował jednak więcej zimnej krwi. Doprowadził do remisu 6:6, a tie-breaka wygrał 7-4. W dwóch kolejnych setach przewaga Janowicza była już wyraźna. Kilka gemów kończyło się wprawdzie grą na przewagi, jednak Polak kontrolował przebieg wydarzeń na korcie i pewnie wygrał całe spotkanie. Po meczu Ignatik podkreślił, że Janowicz był lepszym zawodnikiem i jego zwycięstwo było w pełni zasłużone. - Trudno powiedzieć, że ja coś zrobiłem źle. Grałem dobrze, ale widać było, że Jurek nie tylko dobrze czuje się w swoim mieście, ale zasłużenie jest też w pierwszej setce najlepszych tenisistów świata - powiedział Ignatik. Janowicz z kolei podkreślił, że dla niego spotkanie z Ignatikiem było bardzo trudne zwłaszcza pod względem mentalnym. - Znamy się przecież od juniorów, gdzie Ignatik był lepszym zawodnikiem. Powiedziałem sobie jednak, że muszę wygrać to spotkanie i to zrobiłem. Cieszę się z tego podwójnie. Już same rozgrywki o Puchar Davisa są specyficzne, a dla mnie dodatkowym przeżyciem było to, że występowałem w rodzinnym mieście. Stres więc się pojawił, ale mam nadzieję, że łódzkiej publiczności spotkanie się podobało - powiedział Polak. Stawką rywalizacji Polski z Białorusią jest awans do Grupy I Strefy Euroafrykańskiej, którą "Biało-czerwoni" opuścili w ubiegłym sezonie, po czterech latach występów na tym szczeblu rozgrywek. Polska - Białoruś 2:0 piątek - gra pojedyncza Łukasz Kubot - Dzmitrij Żyrmont 6:1, 6:4, 6:2 Jerzy Janowicz - Uładzimir Ignatik 7:6 (7-4), 6:2, 6:3 sobota - gra podwójna: Mariusz Fyrstenberg, Marcin Matkowski - Aleksander Bury, Maks Mirny (g. 16) niedziela - gra pojedyncza: Łukasz Kubot - Uładzimir Ignatik Jerzy Janowicz - Dzmitrij Żyrmont