Początkowo rywalem Janowicza, zajmującego 198. miejsce w rankingu ATP World Tour, miał być Andis Juska (290.), ale kapitan Łotyszy w ostatniej chwili wystawił do decydującego pojedynku Lejnieksa (519.). "Nie byłem zaskoczony tą decyzją. Juska przegrał tu dwa mecze, w piątek w singlu i wczoraj w deblu, a cały czas był zdenerwowany i grał nierówno. Było to więc szukanie lepszego rozwiązania, choć ryzykowne, jeśli się spojrzy na dystans w rankingu między Lejnieksem i Jurkiem" - powiedział kapitan polskiej drużyny Radosław Szymanik. "W sumie cały mecz szedł po myśli Jerzyka, bo w każdym secie miał po kilka szans na przełamanie, choć niewykorzystanych. W pierwszym secie zdobył "breaka" przy 5:5, a w drugim przy 4:4, czyli w najważniejszych momentach i to wystarczyło. W trzecim mu się to nie udało, ale w tie-breaku łatwo wypracował sobie przewagę i ją utrzymał do końca" - dodał Szymanik. Wcześniej Michał Przysiężny, 90. w rankingu, przegrał po trzech godzinach i 40 minutach z 25. na świecie Ernestsem Gulbisem 7:6 (7-5), 1:6, 2:6, 5:7 i Łotysze wyrównali stan rywalizacji na 2:2. W pierwszej partii obydwaj utrzymywali swoje serwisy, chociaż Polak miał do dyspozycji trzy piłki na przełamanie podania rywala, to ich jednak nie wykorzystał. Doszło do tie-breaka, w którym odskoczył na 6:3, ale zakończył go dopiero przy trzecim setbolu. "Zdarza się, że po ciężko wygranym secie następuje chwilowa dekoncentracja, ale tu trwała ponad 40 minut. Chłopcy z ławki krzyczeli do Michała, ja z nim rozmawiałem, jednak nic nie pomagało. Otrząsnął się dopiero w połowie trzeciego seta, ale było już trochę za późno. Gdyby nie wypuścił tak łatwo trzeciego seta, mecz mógł się potoczyć inaczej" - powiedział Szymanik. Drugi set Przysiężny rozpoczął od stanu 0:3, zanim zdobył pierwszego gema, jak się później okazało jedynego. W trzecim również pozwolił się przełamać na początku, a tym razem urwał rywalowi dwa gemy. W czwartym secie wyszedł na 4:2, ale Gulbis od razu odrobił. Decydujący był jedenasty gem, przy 5:5, gdy po kilku równowagach i obustronnych przełamaniach przegrał. Później Łotysz dobił go swoim serwisem i było 2:2. "Sędziowanie było tu na dobrym poziomie. Choć zdarzały się błędy, to jednak nie było nieprzyjemnych sytuacji. Jedynie publiczność czasami przekraczała nieco zasady dobrego zachowania. W końcówce meczu Janowicza tupała i pstrykała pomiędzy jego pierwszym i drugim serwisem, klaskała po zepsutych piłkach, co trochę go dekoncentrowało, ale wytrzymał i wygrał" - zaznaczył. W piątek Przysiężny wygrał z Juską 6:3, 6:4, 6:4. Później wyrównał Gulbis pokonując Janowicza 6:4, 6:4, 3:6, 6:2. W sobotę debel Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski zwyciężył Juskę i Denissa Pavlovsa 6:3, 6:4, 7:6 (7-4). Polscy tenisiści mieli do strojów przypięte czarne wstążki, na znak żałoby po zmarłym niedawno promotorze i menedżerze sportowym Andrzeju Glińskim, którego firma AGG Group była od lat sponsorem reprezentacji. Było to trzecie spotkanie tych zespołów i trzecie zwycięstwo Polaków - w 1999 roku wygrali w Jurmali 3:2 i w 2006 r. w Puszczykowie 5:0 (wówczas Przysiężny pokonał 18-letniego Gulbisa). Łotwa - Polska 2:3 piątek - gra pojedyncza Andis Juska - Michał Przysiężny 3:6, 4:6, 4:6 Ernest Gulbis - Jerzy Janowicz 6:4, 6:4, 3:6, 6:2 sobota - gra podwójna Andis Juska, Deniss Pavlovs - Mariusz Fyrstenberg, Marcin Matkowski 3:6, 4:6, 6:7 (4-7) niedziela - gra pojedyncza Ernests Gulbis - Michał Przysiężny 6:7 (5-7), 6:1, 6:2, 7:5 Karlis Lejnieks - Jerzy Janowicz 5:7, 4:6, 6:7 (3-7)