Przed tygodniem Polacy przegrali w pierwszej rundzie w hali 100-lecia Sopotu z Finlandią 2-3, chociaż po sobotnim deblu prowadzili 2-1. Teraz czeka ich udział w barażach o utrzymanie w Grupie I Strefy Euroafrykańskiej, a ich rywalami może być Republika Południowej Afryki (mecz w Polsce), Łotwa albo Rumunia (obydwa wyjazdowe spotkania). - Mając na uwadze to, że ewentualnie w lipcu gralibyśmy u siebie z RPA, to byłoby to najlepsze rozwiązanie. Moglibyśmy wybrać nawierzchnię taką, jaka najbardziej odpowiadałaby naszym zawodnikom. Myślę, że taki scenariusz się wydarzy, aczkolwiek patrząc na mecz z Finlandią, to okazuje się, że każdy jest mocny. W tej grupie mecze są bardzo zacięte i stoją na wysokim poziomie, więc dyspozycja dnia albo kontuzja jednego zawodnika może decydować o całym wyniku - powiedział Radosław Szymanik. - Z naszej perspektywy najbezpieczniej byłyby grać w lipcu w pierwszej rundzie baraży i mieć jeszcze w rezerwie drugą szansę, niż od razu grać we wrześniu o utrzymanie i to na wyjeździe. Jednak patrzę optymistycznie i uważam, że czy to zagramy w lipcu czy we wrześniu, to będzie to jeden mecz i utrzymamy się w Grupie I - dodał Szymanik. Jeśli Finowie wygrają na wyjeździe z RPA (7-9 maja), to właśnie afrykański zespół przyjedzie do Polski (9-11 lipca) na mecz pierwszej rundy. Jego zwycięzca pozostanie w Grupie I, a przegrany wystąpi w drugiej rundzie baraży z Łotwą lub Rumunią, jeśli ta przegra z Ukrainą w maju, to w lipcu zmierzy się właśnie z Łotyszami. - Realnie patrząc na mecz RPA - Finlandia, to wynik jest otwarty. Finowie dysponują tylko dwójką zawodników: Jarkko Nieminenem i Henrim Kontinenem, którzy się liczą i są w stanie dobrze grać, a każda kontuzja czy uraz może ich wyeliminować z meczu. Natomiast RPA ma dwóch bardzo dobrych deblistów: Wesleya Moodiego i Jeffa Coetzee'a. Jeżeli chodzi o singlistów to mają Kevina Andersona i Ricka de Voesta, który również całkiem nieźle gra w deblu. Jest to więc dość wszechstronna drużyna, ale specjalizująca się na twardych i szybkich nawierzchniach. Jeśli graliby na korcie ziemnym, to na pewno dysponują o wiele mniejszą siłą ognia - powiedział Szymanik. Jeśli natomiast Rumuni wygrają z Ukrainą, to Łotwa od razu przesuwa się do drugiej i zarazem decydującej rundy walki o utrzymanie. Podobny los czeka polska drużynę, jeśli RPA pokona Finlandię. Wtedy w dniach 17-19 września Polska zagra na wyjeździe z Łotyszami. - Biorąc pod uwagę inne rozwiązania to Łotwa ma lidera w postaci Ernesta Gulbisa, a Rumunia - Victora Hanescu, ale ich siła gry nie jest na dziś tak duża jak w przypadku Nieminena w Sopocie. Aczkolwiek do września może się dużo zmienić. Jednak najbardziej należałoby się obawiać Gulbisa, który jest młody i nieobliczalny, a przed tygodniem wygrał pierwszy turniej ATP. Nie grał w pierwszej rundzie w drużynie, ale sądzę, że w barażu pomoże jej. Na pewno Łotysze z nim w składzie i na swojej nawierzchni będą groźni - powiedział Szymanik. W tym roku, po blisko dwuletniej przerwie do reprezentacji Polski wrócił Łukasz Kubot, który obecnie jest 42. tenisistą w rankingu ATP World Tour. Na drugiej rakiecie grał w Sopocie Michał Przysiężny (137. na świecie), a rezerwowymi byli Jerzy Janowicz i Grzegorz Panfil. Poza tym jest jeszcze debel Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski.