Polski debel, który od początku sezonu walczy o prawo startu na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro, pokonał argentyński duet Carlos Berlocq i Renzo Olivo 6:3, 6:4, 6:4. W każdym secie kluczowe było pojedyncze przełamanie serwisu, a mecz trwał dwie godziny i pięć minut. - Cieszymy się z tej wygranej, bo zdobyliśmy bardzo ważny punkt i przedłużyliśmy nasze szanse w tym spotkaniu. Dziś zrobiliśmy, co w naszej mocy, a teraz czekamy na to, jak się potoczą jutrzejsze mecze. Dobrze, że dzisiaj skończyło się w trzech setach, bo mam świadomość, że jestem przez kapitana brany pod uwagę, jeśli chodzi o występ w singlu - powiedział Kubot. - W sumie fajnie jest być niepokonanym deblem w Pucharze Davisa, bo wygraliśmy razem z Łukaszem wszystkie cztery mecze w reprezentacji i nie zostaliśmy w nich ani razu przełamani. Niektórzy już nawet w ciemno zapisują nam punkt w deblu, zanim jeszcze wyjdziemy na kort, a to jednak tak łatwo nie jest - dodał Matkowski. Po pierwszym dniu rywalizacji polscy tenisiści opuszczali Ergo Arenę w minorowych nastrojach. Trudno się dziwić, biorąc pod uwagę wynik 0-2 i brak zdobytego seta w dwóch pojedynkach singlowych. W sobotę Kubot i Matkowski wyszli do gry zmotywowani, ale i wiedząc, że muszą wygrać mecz, by dać szanse singlistom na odwrócenie losów spotkania w niedzielnych pojedynkach. W Tourze gra podwójna jest trochę traktowana nieco "po macoszemu". W turniejowych pulach nagród premie dla deblistów stanowią zaledwie 25 procent całości, a ich mecze rzadziej (poza finałem) są rozgrywane na klubowych kortach centralnych. Jednak w Pucharze Davisa to jest często kluczowy pojedynek, a niejednokrotnie zdarza się, że zapewnia zwycięski punkt na 3-0 dla jednej z drużyn. Jednak mecze deblowe są bardzo dynamiczne, bowiem wiele punktów zdobywa się grając przy siatce. Rzadko też zdarzają się dłuższe wymiany z głębi kortu, jak to jest w singlu. Nie dziwi, więc, że atmosfera na trybunach była gorąca, a ton dopingowi nadawała około 40-osobowa grupa "klubu kibica". Miała też więcej powodów do entuzjazmu, niż o połowę mniejsza liczba zorganizowanych fanów z Argentyny, ubranych w bluzy w błękitno-białe pasy. W niedzielę, w samo południe, jako pierwsi wyjdą na kort Michał Przysiężny i Florian Mayer. Potem Hubert Hurkacz zagra z Guido Pellą, choć - jeśli będzie to mecz rozgrywany przy stanie 2-2 - nie można wykluczyć, że kapitan reprezentacji Radosław Szymanik zastąpi debiutującego w drużynie 19-latka bardziej doświadczonym Kubotem. - Możliwe są różne scenariusze, ale czas na zastanowienie i decyzje przyjdzie dopiero wieczorem. Muszę na spokojnie porozmawiać z zawodnikami, zorientować się jak się czuje i co komu dolega. Dopiero wtedy będziemy się zastanawiać nad tym, jak wyjdą jutro do gry. Wiadomo, że nie mamy marginesu błędu, więc musimy znaleźć najlepsze rozwiązanie, które pozwoli nam zdobyć jeszcze dwa punkty. Jeśli chodzi o dzień dzisiejszy, to na pewno jestem zadowolony z dopingu widowni, no i tego, że przyszło trochę więcej osób, niż wczoraj - powiedział Szymanik. Sobotni debel oglądało - jeśli wierzyć znajomości obiektu pracowników hali - około 2700-2800 widzów i faktycznie, porównując z piątkową frekwencją (poniżej 2000 osób), jest to dość prawdopodobny szacunkowa skala. Ze strony organizatorów pada mało prawdopodobna liczba ponad 4000 "plus VIP-y i zaproszeni goście". Ponieważ brak wiarygodnych statystyk i informacji o dokładnej liczbie sprzedanych biletów trudno rozsądzić jak było naprawdę. Jednak obiektywnie patrząc trybuny zapełnione najwyżej w 1/3, a liczą około 9 400 miejsc. Zwycięzcy trzydniowej rywalizacji w Gdańsku awansują do ćwierćfinału, w którym spotkają się w lipcu najprawdopodobniej z ekipą Włoch, która po dwóch singlach prowadzi przed własną widownią w Pesaro ze Szwajcarią 2-0. Natomiast porażka oznacza grę we wrześniowym barażu o utrzymanie w elicie na przyszły sezon. Zaraz po losowaniu pierwszej rundy oraz tuż przed rozpoczęciem rywalizacji w Gdańsku można był usłyszeć i przeczytać w mediach wiele opinii, że Argentyna to "dobre losowanie" czy "najłatwiejszy rywal, na jakiego można było trafić". Argentyna to jeden z najlepszych zespołów ostatnich lat w Pucharze Davisa, w którym nieprzerwanie od 14 lat występuje w Grupie Światowej. Na dodatek czterokrotnie, a trzy razy w ciągu poprzednich 10 edycji, dekady finalistów rywalizacji o Srebrną Salaterę (1981, 2006, 2008 i 2011). Natomiast Polacy po raz pierwszy występują w gronie najlepszych 16 drużyn świata. Z Gdańska Tomasz Dobiecki Wynik meczu 1. rundy Grupy Światowej: Polska - Argentyna 1-2 piątek Michał Przysiężny - Guido Pella 1:6, 4:6, 6:7 (5-7) Hubert Hurkacz - Leonardo Mayer 2:6, 6:7 (3-7), 2:6 sobota Łukasz Kubot, Marcin Matkowski - Carlos Berlocq, Renzo Olivo 6:3, 6:4, 6:4