Jako pierwsi na kort wyszli Przysiężny i Cilić. Trudno było spodziewać się, że będący w kiepskiej formie 30-latek z Wrocławia stawi czoła Ciliciowi, który w rankingu ATP zajmuje miejsce w trzeciej dziesiątce. Tak też było. Zanim kibice na dobre rozsiedli się na hali Torwaru, było już 0:1. Przysiężny zdołał ugrać tylko jednego gema. Później Polak opanował nerwy, ale nie na tyle, aby nastraszyć wyżej sklasyfikowanego rywala. - Kluczowy dla rywalizacji był drugi set. Kiedy przełamałem Michała przy stanie 4:4 i wygrałem partię, wiedziałem, że już raczej nic złego mi się tutaj nie stanie - mówił Cilić. Tak też było. Choć w trzecim secie Przysiężny starał się dotrzymywać kroku bardziej utytułowanemu rywalowi, to w decydującym momencie nie dał rady i po raz kolejny przegrał do czterech. Ta porażka była jednak wliczona w koszta, bo do remisu miał doprowadzić nasz as atutowy Jerzy Janowicz. Zwłaszcza, że przyszło mu się zmierzyć z 17-letnim Borną Coriciem. To wielka nadzieja chorwackiego tenisa, ale na razie zajmuje miejsce pod koniec trzeciej setki rankingu ATP. Wprawdzie jest zwycięzcą ubiegłorocznego juniorskiego US Open, ale to nie powinno robić wrażenia na Jerzyku. Tak też się wydawało, bo pierwszy set przebiegł łatwo, miło i przyjemnie. Janowicz wygrał do dwóch i wszyscy mieli przekonanie, że kolejne sety będą miały podobny przebieg. - Żeby pokonać Janowicza, trzeba prowokować go do tego, żeby grał ryzykownie. Wtedy może zacząć popełniać błędy - mówił po meczu z Przysiężnym Cilić. Tak też próbował grać jego młodszy kolega. Corić dobrze serwował, prowadził długie wymiany z Janowiczem i czekał aż Polak sam popełni błąd. Nie musiał się specjalnie wysilać, bo Jerzyk zrobił ich całą masę. Czasem nie potrafił nawet kończyć najprostszych piłek, a jego returny nie trafiały w kort. To dodawało wiatru w żagle zwycięzcy juniorskiego US Open, który zwietrzył szansę na sprawienie ogromnej niespodzianki. Corić wygrał drugiego i trzeciego seta, Janowiczowi udało się jeszcze doprowadzić do remisu, ale w decydującej partii opadł z sił. Do tego odezwała się kontuzjowana noga. Przed ostatnim gemem łodzianin był bardzo długo masowany. Nie pomogło, bo nie zdobył ani jednego punktu i z nosem zwieszonym na kwintę zszedł z kortu. Mecz trwał ponad trzy godziny. Po pierwszym dniu rywalizacji przegrywamy 0:2. Jeśli jutro zawiodą Marcin Matkowski i Mariusz Fyrstenberg to zabawa skończy się szybciej niż wszyscy myśleliśmy. Autor: Krzysztof Oliwa Polska - Chorwacja 0:2 piątek Michał Przysiężny - Marin Cilić 1:6, 4:6, 4:6 Jerzy Janowicz - Borna Corić 6:2, 2:6, 5:7, 7:5, 4:6 sobota (godz. 16) Mariusz Fyrstenberg, Marcin Matkowski - Marin Draganja, Mate Pavić niedziela (godz. 12) Jerzy Janowicz - Marin Cilić Michał Przysiężny - Borna Corić