Polak przegrał w środę z Yen-Hsun Lu z Tajwanu 4:6, 6:7 (7-9), 3:6 i w ten sposób zakończył się wimbledoński debiut Przysiężnego, który dopiero po raz drugi w karierze zakwalifikował się na podstawie rankingu do turnieju głównego w Wielkim Szlemie. Pierwszy raz udało mu się to przed miesiącem, gdy odpadł w pierwszej rundzie na kortach ziemnych im. Rolanda Garrosa w Paryżu. Wcześniej, w sierpniu 2007 roku, przebił się przez eliminacje US Open, ale później przegrał również pierwszy mecz. Natomiast w Londynie sprawił w poniedziałek sporą niespodziankę eliminując w trzech setach Chorwata Ivana Ljubicica, rozstawionego z numerem 17. Przysiężny jest obecnie sklasyfikowany na 94. miejscu w rankingu ATP World Tour, a Lu jest 80. Było to ich pierwsze spotkanie. - Słabo zacząłem to spotkanie. Zburzyło to moją pewność siebie - powiedział po meczu polski tenisista. - Trochę lepiej było w drugiej partii, szkoda, że nie wykorzystałem trzech piłek setowych. Gdybym miał wygrać ten mecz, to tylko w trzech setach. Trzecia partia już bez komentarza. Zabrakło szybkości, abym mógł z nim powalczyć. Lu był szybki na korcie, szybszy niż Ljubicić, zagrał dobry mecz. W wielu elementach był lepszy. Wygrał zasłużenie. Do US Open nie będę już grał w challengerach, tylko większych turniejach. Trzeba spróbować sił z silniejszymi. Teraz trzy tygodnie potrenuję w domu, potem czeka mnie seria turniejów w USA - wyjaśnił Przysiężny. - W pełni sił mogłeś wygrać z Yen-Hsun Lu? - Jeśli już, to w trzech setach. Na pewno mógłbym bardziej powalczyć. Inaczej by mi się grało, gdybym wygrał pierwsze dwie partie. Długo już nie miałem problemów z plecami. Kontuzja odezwała się po Pucharze Davisa. Poleciałem do Japonii, tam mnie pobolewały. Powszechnie wydaje się, że trawa jest miękka i przyjazna dla tenisistów. Tymczasem wielu zawodników narzeka na kontuzje kolan, pleców. Tu nie ma poślizgu, trzeba wyhamowywać prędkość, kiedy biegnie się do piłki - dodał Polak. Wimbledon: Przysiężny odpadł w drugiej rundzie