Polona Hercog to doświadczona, 32-letnia Słowenka, która latami zajmowała miejsce w czołowej setce rankingu WTA. Wielokrotnie mierzyła się z czołowymi zawodniczkami świata, ale tylko raz zdołała pokonać rywalkę z czołowej dziesiątki, w 2012 roku ograła w Charlestonie Marion Bartoli. Dla polskich kibiców jej nazwisko wiąże się oczywiście z finałem turnieju WTA w Lugano, w kwietniu 2019 roku. Dla 17-letniej raszynianki był to pierwszy decydujący mecz w turnieju tej rangi, dla Hercog - szósty, zarazem ostatni. Słowenka wygrała wtedy z młodziutką Igą 6:3, 3:6, 6:3 - Polka przegrała swój pierwszy finał, a później... dziesięć kolejnych wygrała. W tym trzy wielkoszlemowe. Chwalińska i Hercog miały długie przerwy. Słowenka wróciła po roku Hercog swój ostatni turniej rozegrała w maju zeszłego roku w Karlsruhe - teraz wraca na kort po rocznej przerwie. Chwalińska miała półroczną przerwę, między wrześniem a marcem. Próbuje odzyskać formę, która pozwoliła jej przejść całe kwalifikacje na wimbledońskiej trawie, a później dotrzeć do drugiej rundy. Znacznie spadła w rankingu, podobnie zresztą jak Hercog - rok temu niemal ze sobą sąsiadowały w okolicach 160. pozycji. I los chciał, że wpadły na siebie już w drugiej rundzie turnieju ITF W25 w Feld am See. Pogoda w Karyntii nie sprzyjała tenisistkom - we wtorek wszystkie spotkania zostały odwołane, dziś było trochę lepiej. Dało się grać, choć np. mecz Polki ze Słowenką został przerwany na godzinę przed tie-breakiem w pierwszym secie, ale było zimno. Zawodniczki biegały w długich spodniach i bluzach. Chwalińska znów grała nierówno, ustawiła sobie znakomicie to spotkanie, prowadziła 3:1 i 40:30, by wszystko popsuć kilkoma nieudanymi zagraniami. Nie leżał jej serwis (aż sześć podwójnych błędów w pierwszej partii), znów próbowała wchodzić w wymiany stojąc daleko za kortem. Hercog szybko odrobiła straty, miała dwie szanse na przełamanie serwisu Polki w dziewiątym gemie. Wtedy jednak Chwalińska zdobyła cztery punkty z rzędu. Pierwsza partia rozstrzygała się w tie-breaku, rozgrywanym po godzinnej przerwie. To było na rękę Słowence, która długo przecież nie grała i przygotowanie fizyczne nie musi być teraz jej atutem. Przy stanie 1:2 Chwalińska niemal podarowała jej cztery punkty - popełniła podwójny błąd serwisowy, trzy razy wyrzuciła piłkę w aut. I wtedy sama zaczęła grać jak natchniona, popisała się winnerem, zmusiła rywalkę do błędów. Doprowadziła do stanu 5:6, ale za chwilę też nie zmieściła piłki w korcie i set padł łupem Hercog. Polka leżała już na deskach. Podniosła się i zadała decydujący cios Ta sytuacja mocno wpłynęła na Chwalińską, a początek drugiego seta mógł ją jeszcze dobić. Najpierw przegrała gema przy serwisie rywalki, choć miała break pointa. W dwóch kolejnych wygrywała po 30:0 i... to rywalka nie pozwalała już na nic więcej. Zawodniczka z Dąbrowy Górniczej się nie poddała - ku zaskoczeniu wszystkich wygrała cztery kolejne gemy i miała szansę na piątego! Teraz to doświadczona Słowenka ze złości uderzała ręką w rakietę. Sytuacja się jeszcze zmieniła, Chwalińska musiała koniecznie wygrać dziesiątego gema, by pozostać w meczu. I to zrobiła. A później przełamała rywalkę i wygrała seta 7:5. Wydawało się, że sytuacja układa się dla Polki idealnie. Hercog wyglądała fizycznie coraz gorzej, przegrała pierwszego gema, choć sama serwowała. Dwa kolejne oddała zaś do zera, Chwalińska uciekła na 3:0. Tyle że Polka jakby potrzebowała dramaturgii, pozwoliła podnieść się rywalce, oddała dwa kolejne gemy. I na szczęście na tym poprzestała - znów była konsekwentna, na więcej Hercog nie pozwoliła. Po blisko trzech godzinach rozstrzygnęła to spotkanie na swoją korzyść. Turniej ITF W25 w Feld am See (korty ziemne); druga runda Maja Chwalińska (Polska, 6) - Polona Hercog (Słowenia, WC) 6:7 (5-7), 7:5, 6:2.