Dokładnie 240 punktów wynosiła w wirtualnym rankingu różnica punktowa między Coco Gauff i Aryną Sabalenką, taką przewagę miała Białorusinka. Amerykanka stanęła przed olbrzymią szansą awansu już w Madrycie, ale to akurat teren Sabalenki, świetnie się czuje na tamtejszych kortach w znacznie wyżej położonym mieście. W Rzymie zaś obie były co najwyżej raz w półfinale, żegnały się z marzeniami o tytule w podobny sposób. Gauff w 2021 roku po zaciętym meczu z Igą Świątek, Sabalenka - rok później, ale już po mocniejszej lekcji (2:6, 1:6). Teraz w stolicy Włoch walczą m.in. o to, by na Polkę nie wpaść już w ewentualnym półfinale Rolanda Garrosa. Jedno przełamanie, drugie, trzecie. I wystarczyło, by Coco Gauff musiała odrabiać poważne straty To wciąż się może stać, a przecież 20-latka z USA zapowiadała miesiąc temu, że przed zmaganiami w Paryżu chce wygrać jakiś turniej na ziemi. Nie udało się w Stuttgarcie, nie udało się w Madrycie, może wyjdzie w Rzymie. Choć musi poprawić formę, bo przeciwko Pauli Badosie, byłej wiceliderce rankingu sprzed dwóch lat, zagrała przeciętnie. I wciąż ma ogromny problem z serwisem. Hiszpanka w Rzymie spisuje się zaskakująco dobrze, wygrała w drodze do czwartej rundy już trzy spotkania, ale z drugiej strony - spędziła w nich na korcie ponad 6,5 godziny. Gauff zaś - 3,5 godz. w dwóch potyczkach. O tym też trzeba pamiętać. Tyle że samo spotkanie było zacięte, wyrównane. Do siódmego gema obie panie dość pewnie wykorzystywały atut swojego serwisu, później nastąpił przełom. Przy stanie 3:3 Badosa najpierw wywalczyła break pointa, efektownym bekhendem przy linii bocznej. A później Gauff nie wytrzymała, miała dość prostą piłkę w górze, zasmeczowała daleko za końcową linię. I została pierwszy raz przełamana. Nie był to jeszcze decydujący moment seta, choć Amerykance brakowało jednak tego błysku, którym tak imponowała późnym latem zeszłego roku. Gdy potrafiła szybko zyskiwać przewagę na korcie, zagrać wygrywającą piłkę. Tym razem stratę zdołała odrobić, wyrównała w gemie "ostatniej szansy" na 5:5, by zaraz jednak to znów roztrwonić. Badosa jeszcze raz przełamała Gauff na 6:5, już szansy nie wypuściła. A rozśpiewana grupa hiszpańskich kibiców szalała w rytm przyśpiewski "Ole, ole, ole ole, Paulaaaa, Paulaaaa". I ich idolka wygrała partię 7:5. Coco Gauff "złamała" fizycznie Paulę Badosę. Pięć ostatnich gemów w meczu dla niej. I awans do ćwierćfinału To już była spora zaliczka, ale przecież Gauff trzykrotnie już w tym roku wygrywała spotkania po przegraniu w nich pierwszego seta. Po bardzo zaciętym początku, pełnym kapitalnych akcji doszło znów do przełomu i... serii czterech kolejnych przełamań. Wciąż na prowadzeniu była Amerykanka, Badosa odrobiła jednak straty, wyrównała na 4:4. Widać było już gołym okiem, że często zmuszana do biegania Hiszpanka jest jakby nieco wolniejsza niż na początku spotkania. I z dziewięciu ostatnich akcji w tym secie przegrała osiem. Coco wyrównała więc na 1:1, po blisko dwóch godzinach spędzonych na korcie. Badosa jeszcze walczyła, rzuciła do boju resztki swojej energii. Dwa pierwsze gemy w decydującej partii znów kończyły się przełamaniami, były długie, trwały blisko 20 minut. A później Gauff wygrała już wszystkie do końca, "złamała" ostatecznie rywalkę, której brakowało sił i precyzji. I to 20-latka zagra w ćwierćfinale z Chinką Qinwen Zheng. Na ten moment odrobiła do Sabalenki 40 punktów, ale Białorusinkę czeka jeszcze starcie z Eliną Switoliną. Jeśli przegra, Amerykance do drugiej pozycji wystarczy awans do półfinału, a tam pewnie czekać już będzie Świątek. Jeśli zaś Sabalenka też wskoczy do 1/4 finału, to Gauff będzie musiała przynajmniej po raz drugi w karierze ograć liderkę rankingu z Raszyna.