Polscy kibice tenisa są już powoli myślami przy igrzyskach olimpijskich. W Paryżu liczą oni przede wszystkim na Igę Świątek, która od kilku dni przebywa w stolicy Francji. Podczas gdy liderka rankingu WTA jest na miejscu akcji najważniejszej sportowej imprezy czterolecia, w Pradze z dobrym skutkiem rywalizują Magda Linette oraz Magdalena Fręch. Obie panie we wtorek zameldowały się w ćwierćfinale turnieju. Druga z tenisistek nie miała zbyt długiego odpoczynku, ponieważ na korcie pojawiła się już w środę, punktualnie o godzinie 10:00. 24 lipca po przeciwnej stronie siatki stanęła Anhelina Kalinina. Wczesna pora rozgrywania pojedynku niestety spowodowała marną frekwencję na trybunach. Na żywo poczynania Polki oraz Ukrainki nie oglądało zbyt wiele osób. Znakomity początek Anheliny Kalininy. Magdalena Fręch bezradna Łodzianka z przedstawicielką naszych wschodnich sąsiadów po raz ostatni rywalizowała w 2017 roku i to na turnieju ITF. Bilans bezpośrednich starć niestety nie przemawiał za Polką, bo wynosił 2:0 na korzyść Ukrainki. Od ostatniego pojedynku minęło jednak sporo czasu, dlatego fani w kraju nad Wisłą mieli nadzieję na odwrócenie złej karty. W tym tygodniu 26-latka rozprawiła się już z Astrą Sharmą oraz Dominiką Salkovą. Każdorazowo grała trzy sety. Z ostatnią rywalką decydująca partia zakończyła się niestety przedwcześnie. Przedstawicielka gospodarzy kreczowała przy stanie 2:2. Początek środowej potyczki miał zwariowany przebieg. Pierwsze trzy gemy trwały prawie pół godziny i zapowiadały nadchodzący maraton. Niestety w piątym rozdaniu całkowicie załamała się gra Polki. Magdalena Fręch straciła podanie, po czym stanęła w miejscu. Anhelina Kalinina zgarnęła łącznie cztery gemy z rzędu i triumfowała 6:2. Nasza rodaczka momentami imponowała efektownymi uderzeniami. Jedno z nich wyróżniła WTA w swoich mediach społecznościowych. Magdalena Fręch w wielkim stylu wróciła do gry. Polka w półfinale turnieju WTA Łodzianka na niepowodzenie zareagowała najlepiej jak tylko się da. "Biało-Czerwona" w końcu przełamała Ukrainkę. Na tym nie zamierzała poprzestać, bo kolejne gemy wpadały wyłącznie na jej konto. Polka całkowicie zdominowała rywalkę i wypiekła popularnego "bajgla". Nasza tenisistka weszła na poziom nieosiągalny dla przeciwniczki, dzięki czemu w doskonałym humorze rozpoczęła trzeciego seta. Decydująca partia to kontynuacja popisu sportsmenki z kraju nad Wisłą. Co prawda miała moment słabości i straciła jedno ze swoich podań, ale błyskawicznie odpowiedziała przeciwniczce pięknym za nadobne. Szybko zrobiło się 5:1 dla Polki. Ukrainka dzielnie walczyła do końca, próbowała zdobyć kolejnego breaka, lecz skończyło się na samych chęciach i porażce 1:6. Dla Magdaleny Fręch to dopiero pierwszy półfinał w tegorocznych zmaganiach WTA i miejmy nadzieję, że nie ostatni. Niebawem o przepustkę do grona czterech najlepszych tenisistek turnieju powalczy również Magda Linette.