Iga Świątek wygrała z Julią Putincewą wszystkie cztery ich bezpośrednie potyczki, dwa razy pokonała ją w tym roku. Kazaszka zrobiła jednak spory postęp w tym roku, już jest na 35. miejscu w rankingu WTA, powoli zbliża się do swoich szczytowych osiągnięć sprzed siedmiu lat. Zaskoczeniem jest jednak to, że potrafi odnaleźć się także na trawie, bo ta nawerzchnia wybitnie jej do tej pory nie sprzyjała. Dowodem na to jest choćby niedawny start w Birmingham - jedyny turniej, który wybrała jako przygotowanie do Wimbledonu. Fakt, nie była to impreza jakoś szczególnie mocno obsadzona, aczkolwiek nie jest winą Putincewej, że Jelena Ostapenko, Barbora Krejčíková czy nawet dobrze radząca sobie tydzień później Katie Boulter poległy wcześniej. Ona tę imprezę WTA 250 wygrała, to jej trzeci tytuł w karierze, ale dwa poprzednie wywalczyła na mączce. Rekordowy set w kobiecym Wimbledonie. Putincewa zdemolowała Siniakovą, 24:3 w małych punktach w secie W Wimbledonie kontynuuje tę świetną passę, pokonała najpierw Angelique Kerber (7:5, 6:3), w czwartek ograła też Kateřinę Siniakovą. Czeszka to przede wszystkim znakomita deblistka, ośmiokrotna triumfatorka szlemowa, ale w singlu też radzi sobie co najmniej dobrze. W Londynie została zresztą rozstawiona (nr 27), wydawało się, że na Putincewą ma sposób. Półtora miesiąca temu spotkały się w Strasbourgu, Czeszka wygrała 6:0, 7:5. Nikt się chyba jednak nie spodziewał, że teraz sprawy potoczą się dokładnie odwrotnie. Pierwszy set to była demolka, trwał niecałe 20 minut, a Siniakova wygrała w nim zaledwie trzy piłki. Żadnej, a to naprawdę rzadki wyczyn, przy swoim podaniu. Dwa razy dobrze trafiła returnem, raz na ciało Putincewej, ta nie zdołała odegrać bekhendem nad taśmą. I to wszystko. Pogrom, 6:0, 24:3 w punktach - Putincewa była na dobrej drodze, by przebić nawet osiągnięcie Igi Świątek z Paryża, gdy ta rozbiła w 40 minut Anastazję Potapową, oddając jej 10 punktów. Tak się nie stało, choć pierwszego gema w drugiej partii Kazaszka też wygrała do zera. A później przegrała gema, Siniaková podjęła jeszcze walkę. Mało tego, coraz lepiej trzymała się w nieco dłuższych wymianach, serwis był już jej atutem. W dziewiątym gemie przełamała Putincewą, a po kolejnym było już 1:1 w setach. Kazaszka, choć miała inicjatywę w akcji, po raz kolejny wyrzuciła piłkę w aut, a za chwilę coś krzyczała w stronę swojego boksu. Świetny start Kazaszki, szansa Czeszki. Zmarnowana, oto kolejna rywalka Igi Świątek To zawodniczka, która - gdy jej nie idzie - zachowuje się irracjonalnie, burzy całą taktykę. Gdy nie mogła poradzić sobie z Igą Świątek w Indian Wells, zaserwowała od dołu, tańczyła na linii końcowej, gdy miała odbierać podania Polki. Albo też serwowała od razu, bez przygotowania, zanim liderka rankingu zdążyła się przygotować do returnu. A i tak przegrała, podobnie jak później w Rzymie, gdzie była w bardzo dobrej dyspozycji. Trzecią partię Putincewa zaczęła jednak bardzo dobrze, wygrała pewnie dwa swoje pierwsze gemy, przełamała też Siniakovą. Kluczowy był gem numer pięć, w którym Czeszka miała realną szansę powrotu, odrobienia strat. Prowadziła 40:0, wywalczyła trzy break-pointy. Putincewa jednak na powrotne przełamanie nie pozwoliła, podwyższyła na 4:1. I dość spokojnie dowiozła przewagę do końca. O czwartą rundę Kazaszka zagra więc albo z Igą Świątek, albo z Chorwatką Petrą Martić - ich mecz jeszcze w czwartek. Jeśli to będzie Polka, a bukmacherzy raczej nie zakładają innego rozwiązania, będzie to ich piąta potyczka. Na razie jest 4:0 w meczach i 8:0 w setach dla Polki.