Magda Linette przez wiele lat nie była w stanie wbić się do czołowej trzydziestki światowego rankingu, choć przecież na korcie nigdy nie odpuszczała. Jesienią zeszłego roku zanotowała już spory progres, bo przecież podczas US Open była dopiero 73. zawodniczką rankingu WTA. We wrześniu w Chennai doszła do finału turnieju WTA 250, w Seulu była w ćwierćfinale, w meksykańskim Tampico też grała w finale imprezy WTA 125. Duże znaczenie, co poznanianka sama podkreślała, miały dla niej dwa singlowe triumfy w finałach Billie Jean King Cup, gdy w Glasgow pokonała Madison Keys i Karolinę Plíškovą. Wróciła wtedy do TOP 50, a pod opieką Marka Gellarda zrobiła kolejny postęp. Trener Magdy Linette zapewnia, że "mają ochotę na jeszcze więcej" Przede wszystkim - świetnie zaczęła sezon w United Cup (zwycięstwa m.in. z Jill Teichmann czy Lucią Bronzetti), a później doskonale sprawiła się w Australian Open. To był turniej życia 31-letniej zawodniczki, bo wygrywając z czterema wyżej od siebie klasyfikowanymi zawodniczkami, dostała się do półfinału. Dopiero tu nie sprostała Arynie Sabalence. W rankingu WTA wskoczyła jednak na 22. miejsce, dziś awansowała o kolejną pozycję, a w tzw. wirtualnym rankingu jest nawet 20. Pewnie za tydzień będzie nieco niżej, bo jako jedna z nielicznych ze światowej czołówki w tym tygodniu jeszcze pauzuje. Do gry wróci za tydzień w Meridzie. I ma spore szanse na awans do TOP 20, bo pierwszych "poważnych" punktów będzie bronić dopiero w kwietniu - za zeszłoroczny ćwierćfinał w Charleston. - Mamy ochotę na więcej. Po Australian Open wróciliśmy na kort, by pracować nad różnymi elementami, które należy poprawić w jej grze. Przez cały styczeń spisywała się dobrze, ale nie wygrała jeszcze turnieju. Jest więc trochę roboty do wykonania, by utrzymać się na tym poziomie i zwyciężać najlepszych - mówi w "Przeglądzie Sportowym" trener tenisistki Mark Gellard. Największa zmiana u Magdy Linette? W kwestiach mentalnych Brytyjczyk był już szkoleniowcem tenisistki z Poznania przez blisko trzy lata - do października 2020 roku. Wrócili "do siebie" po ponad roku i ta współpraca zaczęła przynosić świetne efekty. Gellard podkreśla, że bardzo istotny był tu występ w United Cup, gdzie Linette wygrała trzy z czterech pojedynków. - Magda bardzo dobrze weszła w ten rok, a od dawna był z tym problem. Zawsze potrzebowała czasu i nabierała rozpędu dopiero w marcu lub w kwietniu - tłumaczy Brytyjczyk. - Zmieniliśmy system przygotowań, pracowaliśmy trochę mniej, a więcej uwagi poświęciliśmy przygotowaniu kondycyjnemu niż samej grze - opowiada. Jego zdaniem, poznanianka najwięcej zmieniła w swoim przygotowaniu mentalnym. - Magda zmieniła też rakiety, a korekty w systemie przygotowań spowodowały, że lepiej się porusza. To wszystko dało jej wiarę, która pozwala przetrwać trudne chwile - mówi szkoleniowiec, który swoją karierę szkoleniową zaczynał jako sparingpartner Martiny Hingis. Gellard wspominał ciężką pracę, jaką wykonywała słynna Szwajcarka. I podobnie jest z Magdą Linette, która nie boi się wyzwań. Zaskakujące słowa Marka Gellarda. Takiej Linette kibice chyba nie znali! Brytyjczyk zdradził jeszcze jedną cechę Magdy Linette, a to akurat może zadziwić tenisowych kibiców. Magda Linette jest bowiem ostatnio kojarzona ze swoją działalnością w Radzie Zawodniczek, gdzie musi dużo dyskutować, negocjować i stawiać na swoim. - Jest bardzo pracowitą zawodniczką, a na korcie wojowniczką. Wielką wojowniczką! Gdy ze mną przebywa, lubi rywalizować na różne sposoby. Ale już w kontaktach z innymi taka nie jest - powiedział Gellard w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". I wskazuje, że przez rok, gdy razem nie pracowali, oboje dojrzeli. - Dostrzegliśmy, ile dawała nam ta praca. Magda nigdy nie odpuszczała i nadal nie odpuszcza, czy to jako sportowiec, czy studentka. Robi to, o co ją poprosisz, trenerzy kochają takich sportowców. Dziś najważniejsze dla mnie jest to, że Magda nie potrzebuje już, bym przekonywał ją, że jest wystarczająco dobra. Teraz ona doskonale zdaje sobie z tego sprawę - kończy.