Gdy na początku marca ubiegłego roku Szarapowa poinformowała, że badanie zrobione niewiele ponad miesiąc wcześniej podczas Australian Open wykazało u niej stosowanie niedozwolonych środków, tenisowy świat przeżył szok. Wykryte u Rosjanki meldonium od stycznia 2016 jest uznawane za doping. Zawodniczka tłumaczyła się, że zażywała je wcześniej przez wiele lat ze względu na kłopoty zdrowotne, a nie przeczytała wiadomości mailowej z nowym wykazem substancji zabronionych. Tenisiści podzielili się wówczas pod względem opinii na temat wiarygodności wyjaśnień "Maszy". Agnieszka Radwańska przyznała, że sama też nie czyta maili przychodzących od WADA. - To jest zadanie mojego lekarza i agenta. Doskonale wiem jednak, że każda tabletka może zawierać coś zakazanego. Oczywiście to przykre, co się stało, ale prawda jest taka, że każdy sportowiec powinien doskonale wiedzieć, co przyjmuje i czym karmi swój organizm. Maria popełniła wielki błąd i teraz są tego konsekwencje - zaznaczyła wtedy Polka. Łagodnie potraktowali Szarapową ówcześni liderzy światowych rankingów - Serena Williams i Novak Djokovic. Amerykanka podkreśliła, że Rosjanka wzięła pełną odpowiedzialność za tę sytuację i wykazała się dużą odwagą. Serb miał nadzieję, że wróci do rywalizacji silniejsza. Murem za rodaczką stanęła Swietłana Kuzniecowa. - Przede wszystkim musimy pamiętać, że Maria jest wielkim sportowcem i nawet ten dziwny błąd nie może rzucać złego światła na jej osiągnięcia w tenisie. Nikt z nas, a już na pewno nie ja, nie ma prawa oceniać tej historii. Nie wolno nam krytykować Marii. To należy do agencji antydopingowej - zakomunikowała wówczas. Nie wszyscy jednak byli tak wyrozumiali. - Jeśli ja cokolwiek zażywam, zawsze to sprawdzam. Zawsze. Choćby nawet chodziło o środek na przeziębienie czy zwykłą tabletkę na ból gardła, to najpierw się to weryfikuje. Miała pozytywny wynik testu, tego nie oceniam, ale nie szkoda mi osoby, która zachowuje się jak ona. Jest arogancka i zarozumiała - powiedziała rok temu PAP Słowaczka Dominika Cibulkova. Międzynarodowa Federacja Tenisowa (ITF) zawiesiła Szarapową na dwa lata. W wyniku odwołania do Międzynarodowego Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu (CAS) karę skrócono o dziewięć miesięcy. Do gry zawodniczka ma wrócić 26 kwietnia, tydzień po 30. urodzinach. W ostatnich wywiadach podkreślała, że jest silniejsza, a przerwę wykorzystała na odpoczynek od tenisa, studia i pisanie biografii. Czuje się na tyle pewnie, że niedawno skrytykowała nawet ITF za to, że organizacja nie dołożyła więcej starań, by ostrzec ją o włączeniu meldonium do listy zakazanych substancji. Temat powrotu Rosjanki w rozmowie z PAP podjęła niedawno Radwańska. Ósma rakieta świata zaznaczyła, że jest tak dużo bardzo dobrych tenisistek, że tak naprawdę dla niej nie ma to dużego znaczenia, czy Szarapowa będzie w obsadzie, czy nie. - Jeśli będzie można z nią grać już w pierwszej rundzie, to faktycznie jest to dość ciężkie losowanie. Umówmy się, na pewno nie byłoby to wymarzone losowanie dla nikogo. Zobaczymy, jak to będzie, przede wszystkim w jakiej formie wróci. Wszystko się okaże już wkrótce - podkreśliła Polka. Być może osobiście będzie mogła się o tym przekonać już w czwartek, gdyż z drabinki turnieju w Stuttgarcie wynika, że w drugiej rundzie może trafić właśnie na Szarapową. Ta przystąpi do rywalizacji dopiero w środę, bo to pierwszy dzień po zakończeniu dyskwalifikacji. Taka przychylność organizatorów nie spodobała się m.in. Niemce polskiego pochodzenia Angelique Kerber. Uznała ją za "trochę dziwną" i dodała, że bardziej zasadne było też przyznanie "dzikiej karty" którejś z młodych niemieckich tenisistek. W takiej formie Szarapową zaprosili i zwolnili z konieczności przebijania się przez eliminacje także gospodarze imprez w Rzymie i Madrycie, innych znaczących sprawdzianów przed wielkoszlemowym French Open, co także wywołało krytyczne uwagi czołowych graczy świata. Dunka polskiego pochodzenia Caroline Wozniacki uważa, że to wyraz braku szacunku dla innych tenisistek i WTA. Lider rankingu ATP Andy Murray także jest temu przeciwny. - Uważam, że trzeba zapracować na swój powrót. W przypadku większości turniejów jednak organizatorzy robią to, co uważają za najlepsze dla swojej imprezy. Jeśli sądzą, że posiadanie w obsadzie dużych nazwisk pozwoli im sprzedać więcej biletów, to idą w tym kierunku - podkreślił Brytyjczyk. Zgodziła się z nim Radwańska. - Prawa osób po takim zawieszeniu powinny być mimo wszystko troszkę inne niż tych, które wracają po kontuzji czy chociaż po porodzie. Ale cóż... to nie jest moja decyzja. Ale rozumiem też organizatorów, którzy chcą mieć taką osobę u siebie - zaznaczyła. 15 maja francuska federacja tenisowa (FFT) ma zebrać się, by podjąć decyzję, czy zaprosić Rosjankę na tej zasadzie na wielkoszlemowy turniej w Paryżu. Sprzeciwia się temu reprezentant gospodarzy Jo-Wilfried Tsonga. - Ja bym tego nie zrobił. To tak jakbyś dał cukierka dziecku, które coś przeskrobało. Wówczas zrobi to znowu. To wysłanie złej wiadomości do środowiska tenisowego - ocenił. Dotychczasowe osiągnięcia Szarapowej są wystarczającym argumentem do przyznania jej "dzikiej karty" zdaniem Simony Halep. Głos Rumunki jest jednak raczej wyjątkiem. Wymownie brzmi komentarz Alize Cornet w mediach społecznościowych. Kiedy organizacja WTA na Twitterze napisała, że rywalki nie mogą się doczekać powrotu Rosjanki, Francuzka skwitowała to krótkim "co proszę??". Zdobywczyni 18 tytułów wielkoszlemowych w singlu Chris Evert uważa, że brak życzliwych słów dla "Maszy" ze strony tenisistek związany jest z faktem, że nie jest ona zbyt lubiana w środowisku. - Zaskoczyło mnie to, że wielu zawodników nie okazało jej wsparcia przy całej sprawie. Wydaje mi się, że większość jest wściekła. Maria przeważnie się izoluje, a przyjaźni się z osobami spoza tenisowego świata - analizowała Amerykanka. Szarapowa nie przejmuje się zbytnio reakcją innych graczy. "To ostatnie z moich zmartwień. Nie myślę o tym w ogóle. Wydaje mi się, że nie mam zbytnio wpływu na opinie innych o mnie, a decyduję o tym, jak gram i co robię ze swoją karierą. To działa wymowniej niż jakiekolwiek słowa, które bym wypowiedziała" - argumentowała. Agnieszka Niedziałek