Wysoko notowane zawodniczki w pierwszej rundzie US Open za wszelką cenę chciały uniknąć trzysetowej walki, która bardziej zmęczyłaby je przed kolejnymi meczami. Ta sztuka, delikatnie mówiąc, udała się Dianie Sznajder, która na początek zmagań na nowojorskich kortach mierzyła się z Nadią Podoroską. Co to było? Stanęła na korcie jak wryta. Ludzie od razu wstali z miejsc W pierwszym secie Rosjanka była całkowicie bezlitosna i nie dała urwać sobie nawet jednego gema. Wygrała 6:0, notując bardzo wysoki współczynnik punktów po pierwszym serwisie. Argentynka była wobec niej zupełnie bezradna. Sznajder nie miała asów serwisowych, ale potrafiła znakomicie ustawiać wymiany pod siebie. Każdą okazję bezlitośnie wykorzystywała. Wiele gemów serwisowych wygrywała do 0 lub do 15. Tego dnia Rosjanka była po prostu poza zasięgiem Argentynki. 6:0, 6:1 i koniec po 51 minutach. Demolka w wykonaniu Sznajder Drugiego seta Nadia Podoroska zaczęła lepiej niż pierwszego. Wygrała swojego gema serwisowego na 1:1, ale była to dla niej ostatnia dobra wiadomość w tym pojedynku. Później wszystkie kolejne gemy padły łupem znakomicie dysponowanej Diany Sznajder. Cały mecz trwał zaledwie 51 minut. Nawet Iga Świątek rzadko kiedy tak szybko rozprawia się ze swoimi niżej notowanymi rywalkami. W pierwszej rundzie Polka wygrała 2:0 z Kamilą Rachimową, ale miała w tym pojedynku swoje problemy. Możliwe, że Rosjanka i Polka zmierzą się ze sobą na dalszym etapie US Open. Znajdują się bowiem w tej samej części drabinki. Nie ma wątpliwości, że Iga Świątek musi poprawić kilka elementów swojej gry, jeśli chce walczyć o finał tegorocznego US Open. Tym bardziej że konkurencja wydaje się być wyjątkowo mocna.