Katarzyna Kawa w środę pokazała, że przenosiny z kortów twardych na mączkę, na której tak dobrze spisywała się na przełomie września i października, tylko przez chwilę były jakimś problemem. W starciu z rozstawioną z siódemką Łotyszką Darją Samenistają przegrała pierwszego seta 0:6, ale później pokazała kawał dobrego tenisa. Gdy zaczęła trafiać w kort, bo ofensywnie próbowała grać od samego początku, rywalka stała się bezradna. Zaczęło się od niespodziewanego przełamania. Polka pokazała, kto tu rządzi Dziś sytuacja była jednak inna - to Polkę wskazywali fachowcy i bukmacherzy, jako tę, która powinna wywalczyć awans do ćwierćfinału. 18-letnia Hiszpanka Ariana Geerlings jest notowana dopiero w dziewiątej setce rankingu WTA, w Walencji gra tylko dzięki "dzikiej karcie", ale takie rozważania często bywają nieco złudne. W środę nastolatka pokonała bowiem Włoszkę Nurię Brancaccio, która akurat na światowej liście jest nieco wyżej od Kawy. I sam początek meczu pokazywał, że może być w tym starciu niebezpieczna. Polka zaczęła bowiem nieszczególnie - na "dzień dobry" została przełamana. Geerlings starała się grać ofensywnie i jeśli trafiała w kort, była groźna. Katarzyna Kawa zaś jakby szukała swojego pomysłu na to spotkanie. I dość szybko go znalazła - wystarczyło tylko od razu atakować dość kiepskie i nieprecyzyjne podanie rywalki. To bowiem był największy mankament Hiszpanki - nie mogła toczyć rywalizacji na swoich warunkach wówczas, gdy podawała. W pierwszych dwóch takich gemach wygrała łącznie zaledwie dwie piłki. Dwa kolejne były bardziej zacięte, ale i tak na końcu cieszyła się Polka. 31-latce z Krynicy-Zdrój nie przeszkodziło nawet to, że jeszcze raz została przełamana, już przy stanie 5:1. Bez większego stresu wygrała seta 6:2. Bliźniaczy drugi set w Walencji. Teraz przez Kawą trudniejsze wyzwanie Druga partia zaś była dokładną kalką pierwszej. Kawa też zaczęła ją od przegrania swojego gema serwisowego, po czym wzięła się do pracy i zaczęła rozstawiać rywalkę po korcie. W pięciu kolejnych gemach Geerlings ugrała zaledwie trzy punkty, tak wielka była dominacja reprezentantki Polski. Znów skończyło się na 6:2 i awansie do ćwierćfinału po zaledwie 77 minutach spędzonych na korcie. Teraz zapewne poprzeczka pójdzie już mocno w górę - rywalką Katarzyny Kawy będzie albo rozstawiona z jedynką Egipcjanka Mayar Sherif (WTA 59), albo bardzo utalentowana Serbka Mia Ristić. 17-latce wróży się wielką karierę, w przeszłości wygrała już mistrzostwa Europy do lat 16. Katarzyna Kawa pnie się w górę rankingu. Start w Melbourne niemal pewny Dlaczego ten awans do ćwierćfinału był dla Kawy tak ważny? Polka straci w poniedziałek 18 punktów wywalczonych za zeszłoroczny półfinał turnieju ITF w Helsinkach. W Walencji zapewniła już sobie jednak 25 oczek, to pozwoli jej wkrótce wskoczyć w okolice 200. miejsca na liście WTA. Reprezentantce Polski odpadnie jeszcze w grudniu 18 punktów za zeszłoroczny półfinał w Ortisei oraz kolejne 18 za półfinał w turnieju w Selva Gardena. Mimo tego nie powinna już spaść poniżej 210. miejsca, a to oznacza, że spokojnie może myśleć o kwalifikacjach do Australian Open. Rok temu się do pierwszego Wielkiego Szlema nie załapała, dwa lata temu odpadła już po pierwszym pojedynku z Nao Hibino. A przecież Kawa może jeszcze znacznie poprawić swoją pozycję - jest na liście zgłoszeń do challengera w Andorze. Turniej ITF W100 w Walencji (korty ziemne), druga runda singla Katarzyna Kawa (Polska) - Ariana Geerlings (Hiszpania, WC) 6:2, 6:2