Hubert Hurkacz smutnym krokiem wkroczył na podest, by spotkać się w przeważającej liczbie z polskimi dziennikarzami. Wyglądał na mocno doświadczonego tym, co niedługo wcześniej wydarzyło się na korcie. Został kompletnie zdominowany przez Brazylijczyka Joao Fonsecę, który już jest nazywany złotym dzieckiem brazylijskiego tenisa, a w niedalekiej przyszłości może być gwiazdą największego formatu. Hurkacz docenia klasę rywala i gani siebie: Zagrałem słabo Wysłannik Interii zapytał wrocławianina, czy z przebiegu całego meczu zarejestrował takie momenty, gdy czuł z pozycji kortu, że miał szansę odwrócić przebieg rywalizacji. A może zdecydowanie bardziej dominowało w nim poczucie, że nastolatek jest dla niego - choćby tego dnia i w tej dyspozycji - zwyczajnie nieosiągalny. Hurkacz dostał lanie, a przed kortem oburzające sceny. Co zrobili Francuzi? Rozchmurzył się w zasadzie tylko dwa razy, szczególnie przy pierwszej okazji, gdy szukając jakiegokolwiek pozytywu przypomniano mu, co wydarzyło się cztery lata temu. Wówczas także odpadł z Rolanda Garrosa po pierwszym meczu, a następnie zrobił kapitalny wynik na Wimbledonie. W 2021 roku doszedł bowiem do półfinału (przegrał w czterech setach 3:6, 0:6, 7:6(3), 4:6 z doskonale wówczas grającym Matteo Berrettinim). - A w sumie... Dzięki - odparł Hubert, a jego twarz rozpromieniała. - Chociaż trochę lepiej się poczułem - dodał. 28-letni Hurkacz już z niejednego pieca jadł chleb, toczył kapitalne boje z największymi legendami swojej ery, ale nie ukrywał, że atmosfera na korcie numer 7 nie pozostała bez wpływu nawet na takiego rutyniarza, jak on. Rzeczywiście, zwłaszcza brazylijska publiczność sprawiła, że zrobił się taki kocioł, jak na piłkarskich arenach. A jeszcze i tak mnóstwo kibiców do końca pozostało w kolejkach, bo nie zdołali dostać się na niewielki obiekt, wypełniony do ostatniego miejsca. Hurkacz z nieba do piekła. "To nie jest idealne przygotowanie" - Na pewno zacząłem mecz dość nerwowo. Spodziewałem się, że tak będzie i byłem na to mentalnie nastawiony, że tak to będzie wyglądało od początku. Niemniej dałem życie kibicom grając w ten sposób, jaki prezentowałem. Joao dostawał szanse na przełamania, które wykorzystywał, a poza tym dobrze grał w momentach, gdy zbliżałem się do niego. Cóż, szybko potoczyły się te gemy - znów zmarkotniał nasz zawodnik, który w sobotę stoczył kapitalną bitwę z Novakiem Djokoviciem w finale ATP 250 w Genewie. Dziennikarz docisnął Świątek w Paryżu. Iga nie miała wyjścia i potwierdziła Polski tenisista sam z siebie nie szukał wytłumaczenia w tym wyczerpującym boju, w którym triumfował mistrz olimpijski z Paryża 5:7, 7:6(2), 7:6(2), ale zapytany, co wydarzyło się na przestrzeni trzech dni, że z nieba trafił do piekła, odniósł się do całego ciągu zdarzeń. - Po takim spotkaniu, jak to z Novakiem, w miarę nieźle się czułem i od razu starałem się przestawić na Rolanda Garrosa. Jednak takie mecze są bardzo ciężkie do emocjonalnego przeżycia. Następnego dnia czekała mnie podróż, spałem kilka godzin, później trening w Paryżu, żeby choć spróbować poczuć warunki oraz praca z fizjoterapeutą. Grafik był dość napięty, co nie jest idealnym przygotowaniem do turnieju wielkoszlemowego - skonstatował Hurkacz. Artur Gac, Paryż