Ostatnim wczorajszym meczem na korcie centralnym było spotkanie najwyżej rozstawionej pary w grze podwójnej - Amerykanina Huntera Reese’a i Polaka Szymona Walkowa ze skandynawskim duetem Norwegiem Viktorem Durasoviciem i Patrikiem Niklasem-Salminenem z Finlandii, reprezentantem klubu Park Tenisowy Olimpia w LOTTO Superlidze. Polak bardzo dobrze czuje się na kortach w Poznaniu, co potwierdził w 2018 roku, gdy w parze z Mateuszem Kowalczykiem wygrał ten turniej. Teraz przyjechał z pewnością z podobnymi ambicjami i grając z tak dobrym partnerem, ma na to duże szanse. Swoją przewagę rankingową polsko-amerykańska para próbowała udokumentować już od pierwszego gema i to im się udało przy serwisie rywali. Gorzej, że już po chwili ich przeciwnicy odrobili straty i to z nawiązką, gdyż kolejny gem przy własnym podaniu padł już ich łupem. Faworyci imprezy nie pozwolili odskoczyć Finowi oraz Norwegowi, co sprawiło, że na tablicy wyników oba duety miały nadal tę samą liczbę wygranych gemów. Było to zacięte spotkanie, które nie odzwierciedlało różnicy rankingowej obu debli. Klasyfikowani wśród 100 najlepszych deblistów świata Reese-Walków nie mogli złapać swojego rytmu gry. Oprócz początku, nie udawało im się przełamać rywali, co sprawiało, że losy tego seta rozstrzygnęły się w końcówce. Break przyszedł w kluczowym momencie - wyprowadzając turniejowe jedynki na prowadzenie 6:5. Tak doświadczeni tenisiści nie wypuścili z rąk świetnej okazji. Wygrana w tej partii nie zdołała uskrzydlić Polaka i Amerykanina na tyle, aby rozpocząć drugą partię od tak mocnego uderzenia, jakim zakończyli pierwszą. Durasovic i Niklas-Salminen nie zamierzali łatwo oddać tego meczu, co skutkowało tym, że ponownie mogliśmy oglądać rywalizację gem za gem, bez żadnego przełamania. Taki przebieg seta zmienił się dopiero ponownie w jego końcówce. Znowu górą okazali się w decydującym momencie bardziej doświadczeni zawodnicy, choć tym razem konieczny do rozstrzygnięcia tej rozgrywki był tie-break, który był nie mniej zacięty niż cały wcześniejszy set, a nie brakowało w nim ciągłych zwrotów akcji i podwójnych błędów serwisowych z obu stron. W ten sposób Reese oraz Walków wygrali 7:5, 7:6 (10-8) i awansowali do półfinału, w którym zmierzą się z Juanem Bautistą Torresem oraz Johanem Niklesem. Słowa Polaka po meczu - To była ciężka drużyna do gry, bardzo dobrze serwowali, mieli dużą siłą rażenia przy zagraniach z tyłu kortu. Na szczęście rozstrzygnęliśmy to na naszą korzyść. Tie-break był szczególnie zacięty, ale taka jest właśnie gra deblowa. Trzeba uważać na każdą piłkę, bo oni naprawdę grali mocno. Przy dobrej grze decydują pojedyncze piłki - mówił po meczu zadowolony Szymon Walków. Najlepsze momenty, bramki i interwencje Ligi Mistrzów - zobacz już teraz!