Po triumfie w Walencji z dziewiątego na siódme miejsce awansowali Czech Frantisek Cermak i Słowak Michal Mertinak, którzy powiększyli dorobek do 3400 punktów. Wyprzedzili Wesleya Moodiego z RPA i Belga Dicka Normana - 3295 oraz Polaków - 2975. W tym tygodniu wszystkie pary wystąpią w turnieju Masters 1000 w paryskiej hali Bercy. - Sytuacja nie jest dobra, ale nie beznadziejna. Po prostu zagramy w Paryżu o wszystko. Jeśli zrobimy dobry wynik, to wywalczymy miejsce w Londynie, a jak nie, to będzie znaczyło, że rywale byli w tym sezonie od nas lepsi. Nie ma co myśleć o gonieniu Cermaka i Mertinaka, bo nawet gdyby odpadli w ćwierćfinale, nam potrzebne byłoby zwycięstwo w Bercy, a oni musieliby odpaść najdalej w ćwierćfinale. Właściwym naszym celem są w tej chwili Moodie i Norman - powiedział Fyrstenberg. Zwycięstwo w Paryżu daje 1000 punktów, finał - 600, półfinał - 360, a ćwierćfinał - 180. Te trzy pary, jako rozstawione, w pierwszej rundzie mają wolny los. Miejsce w 1/8 finału daje im na wejście 90 pkt. - Mariusz i Marcin nie mogą się oglądać na rywali, tylko powinni dać z siebie wszystko i wygrywać mecze. Żeby wyprzedzić Moodiego i Normana muszą teraz co najmniej dotrzeć do finału. Tracą do nich 320 punktów i jeszcze 45, bo odejdą im punkty za jeden z mniejszych turniejów z początku sezonu (do rankingu liczy się tylko 18 najlepszych wyników w sezonie - PAP.). Plan minimum to finał, jeśli tamta para odpadnie co najmniej w 1/4 finału - powiedział Radosław Szymanik, który jako trener towarzyszy deblistom w końcówce sezonu. - Mogą na siebie trafić w półfinale, ale jeśli oni tak daleko dojdą, to wtedy Mariusz i Marcin będą potrzebowali zwycięstwa w całym turnieju. Na razie nie słychać, żeby ktoś z czołówki narzekał na kontuzję i miał zrezygnować z gry w mastersie, więc nie ma alternatywnego scenariusza. Jeśli się nie uda, to chłopcy pojadą do Londynu jako para rezerwowa - dodał Szymanik, pełniący funkcję kapitana reprezentacji Polski w Pucharze Davisa. Pewni udziału w kończącej sezon imprezie są Łukasz Kubot i Austriak Oliver Marach, którzy w tym tygodniu nie zagrają razem w hali Bercy. W stolicy Francji polski tenisista postanowił się skupić na występie w singlu, w którym przebił się przez eliminacje i w poniedziałek zagra w pierwszej rundzie z Niemcem Andreasem Beckiem. - Myślę, że to właściwa decyzja, która pozwoli mu zaoszczędzić siły. Łukasz broni na jesieni 40 punktów w rankingu sprzed roku, a i tak powinien trochę poprawić swoją 111. pozycję na świecie. Jeśli mu się uda awansować o parę miejsc, to w styczniu bez kwalifikacji załapie się do Australian Open. Pierwsza setka gwarantuje prawo gry w każdym z turniejów Wielkiego Szlema - powiedział Szymanik. - Z Paryża wybiera się na duży challenger do Bratysławy, a zaraz po tym będzie musiał lecieć do Londynu, dlatego byłoby karkołomne granie w Paryżu w singlu i deblu. Tym bardziej, że z Marachem są na piątym miejscu w rankingu, ze sporą przewagą nad najgroźniejszymi rywalami. Musiałby się stać cud, żeby wypadli z ósemki na masters - dodał. Kubot i Marach mają w dorobku 3660 i wyprzedzają Białorusina Maksima Mirnyja i Andy'ego Rama z Izraela - 3550, do których zbliżyli się Cermak i Mertinak - 3400. Oprócz nich prawo startu w hali O2 w Londynie wywalczyły już cztery inne deble: amerykańscy bracia Bob i Mike Bryanowie, Kanadyjczyk Daniel Nestor i Serb Nenad Zimonjić (nr 2.), Mahesh Bhupathi z Indii i Mark Knowles z Bahamów (3.) oraz Czech Lukas Dlouhy i Leander Paes z Indii (4.). W rywalizacji tej liczą się jeszcze trzy pary, sklasyfikowane na pozycjach od dziesiątej do dwunastej: Brazylijczyk Bruno Soares i Kevin Ullyett z Zimbabwe - 2470, Austriacy Julian Knowle i Juergen Melzer - 2430 oraz Czech Martin Damm i Szwed Robert Lindstedt - 2215. Jednak i szanse są dużo mniejsze, niż Polaków. W indywidualnym rankingu deblistów polscy tenisiści zachowali pozycje sprzed tygodnia: Kubot jest 11. na świecie, Matkowski - 15., a Fyrstenberg - 16.