Niespełna 10 miesięcy temu w finale igrzysk olimpijskich na tym samym obiekcie faworyzowany włoski duet Jasmine Paolini/Sara Errani potwornie męczył z się młodziutką parą Rosjanek: 17-letnią wtedy Mirrą Andriejewą i tylko nieco od niej starszą Dianą Sznajder. Właśnie wtedy zdecydowały się na pierwszy wspólny występ, zawędrowały do decydującego pojedynku na Stade Roland Garros. Kibice przecierali wtedy oczy, gdy skończył się pierwszy set: Andriejewa i Sznajder, grając pod neutralną flagą, wygrały go 6:2. Później role się odwróciły, doświadczone rywalki triumfowały 6:1. To trzeci set, grany do 10 punktów, miał rozstrzygnąć o złocie. W nim zaś Włoszki prowadziły 8-7, ale na ten dorobek składało się o jedno małe przełamanie serwisu więcej od rywalek. Miały więc dwa własnej podania - i je wykorzystały. 10-7 w trzecim secie i złoto dla Paolini oraz Errani. Teraz doszło do najważniejszego ich starcia od tamtego czasu. Choć wcale nie pierwszego. Roland Garros. Piątek wyłonił finalistki rywalizacji deblowej w Paryżu. Dojdzie do starcia Dawida z Goliatem Na piątek zaplanowano oba półfinałowe starcia w rywalizacji podwójnej kobiet - pierwsze z nich było dość niespodziewane, drugie - planowe. Najpierw na Court Suzanne-Mathieu wyszły zawodniczki nierozstawione: z jednej strony Anna Danilina i Aleksandra Krunić (Kazachstan/Serbia), z drugiej zaś: Ulrikke Eikeri i Eri Hozumi (Norwegia/Japonia). Stworzyły blisko trzygodzinne, ekscytujące widowisko, para Danilina/Krunić wygrała 6:7 (5), 6:3, 7:5. A później pojawiły się główne faworytki, czyli duet numer dwa w turniejowej drabince (Errani/Paolini) i numer cztery (Andriejewa/Sznajder). Od tamtego paryskiego finału mierzyły się trzykrotnie: w Australian Open lepsze były Rosjanki (na poziomie 1/16 finału), ale już w Dosze (półfinał) i Rzymie (półfinał) - Włoszki. To jednak nie ta sama ranga meczu, co właśnie piątkowe starcie na trzecim co do ważności obiekcie na Stade Roland Garros. Wszystkie poprzednie pojedynki były bowiem zacięte, teraz z kolei jedna para zdemolowała drugą - tak sugeruje wynik. Doświadczenie wzięło górę nad młodością. Tu warto zaznaczyć słowo "doświadczenie". 38-letnia Errani nie imponuje już zbyt mocnym serwisem, bazuje głównie na zagraniach rotacyjnych, ale doskonale wie, jak zachować się pod siatką. W czwartek wywalczyła już w Paryżu wielkoszlemowy tytuł, swój siódmy w karierze, wspólnie z Andreą Vavassorim w grze mieszanej. Teraz ma szansę na kolejny - i te szanse są potężne. Pierwszego seta Włoszki wygrały bowiem 6:0. Wynik jest trochę fałszywy, aż cztery razy długie gemy rozgrywały się na przewagi, ale i tak wszystkie "big points" wygrywały Errani i Paolini. Niemniej nigdy dotąd duet Sznjader/Andriejewa nie przegrał seta bajglem. W drugiej partii też szybko przełamały Rosjanki, prowadziły 2:0. I wtedy Andriejewej i Sznajderudało się wygrać gema, do zera. Później okazało się, że był to gem honorowy, dzięki niemu mecz nie zakończył się tzw. rowerem. Paolini i Errani awansowały więc do finału, jak rok temu. Wtedy jednak przegrały mecz o tytuł z duetem Katerina Siniakova/Coco Gauff. A teraz będą zdecydowanymi faworytkami.