"Biało-czerwoni" w tym roku spisywali się wspaniale w rozgrywkach o Puchar Davisa. Najpierw pokonali Słowenię 3-2, a następnie RPA 3-1. W obu po dwa punkty zdobywał Jerzy Janowicz. W tym drugim przypadku wygrał nie tylko z przeciwnikami, ale także chorobą.W Warszawie Jerzyka jednak zabrakło. W trakcie US Open nabawił się urazu kręgosłupa i tuż przed początkiem meczu z Australią ogłoszono, że nie będzie mógł w nim wystąpić.Janowicz jest w rankingu na 14. miejscu. Pozostali Polacy przystępowali do barażu na dużo niższych pozycjach. Łukasz Kubot był 70., a Michał Przysiężny dopiero 113.Australijczycy nie dorównują rankingiem Janowiczowi, ale są w nim wyżej od Kubota czy Przysiężnego. W trakcie spotkania na "Torwarze" Bernard Tomic był 51, a Lleyton Hewitt 58, Ten drugi przyjechał do Warszawy podbudowany dobrym występem w Nowym Jorku, gdzie doszedł do czwartej rundy US Open. Wszyscy nasi tenisiści odpadli w w pierwszej rundzie singla. Sam ranking co prawda nie gra, ale w grze pojedynczej Polakom nie udało się wygrać nawet żadnego seta. Kubot przegrał dwa razy po 0-3, natomiast Przysiężny w drugim swoim spotkaniu skreczował przy stanie 1:4 z powodu zatrucia pokarmowego. Jego niedzielny mecz i tak już nie miał znaczenia, bo Australijczycy wcześniej zapewnili sobie awans. Dlatego zamiast Hewitta wystąpił w nim 18-letni Nick Kyrgios, który sobotnim meczem deblowym debiutował w reprezentacji. Brakowało Jerzyka - Nie da się ukryć, że brakowało nam Jurka. Przede wszystkim jego największej siły rażenia, czyli serwisu. Nam brakowało właśnie punktów zdobywanych serwisem, za "darmo". Wśród Australijczyków wszyscy bardzo dobrze serwowali. Nie tylko singliści, ale i debliści - mówił Kubot.I właśnie w deblu "Biało-czerwoni" zdobyli jedyny punkt spotkania. Nasza eksportowa para Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski potrzebowała jednak pięciu setów, by poradzić sobie z debiutantem Kyrgiosem i Chrisem Guccione. Rywale postawili trudne warunki właśnie głównie dzięki dobremu serwowaniu. Jak po tej porażce będzie wyglądała przyszłość reprezentacji Polski i jej kapitana Radosława Szymanika?- Jeśli chodzi o mnie, to trzeba o to zapytać władze Polskiego Związku Tenisa. Natomiast wszyscy zawodnicy zadeklarowali, że chcą nadal grać w kadrze - powiedział Szymanik.- Jest dużo pozytywów, jeśli chodzi o przyszłość. Mamy superrakietę numer jeden, która potrafi wygrywać z zawodnikami z pierwszej "10" rankingu. "Dwójkę" i "trójkę", którzy prezentują zbliżony poziom i zostawiają serce na korcie. Michał, gdy zadzwoniłem do niego, czy mógłby zastąpić Janowicza, to chociaż przeszedł rundę w challengerze w St. Remy, to natychmiast wsiadł w samolot i przyleciał do Warszawy - tłumaczył kapitan "Biało-czerwonych". Nadchodzi mistrz US Open - Mamy świetną parę deblową, a trochę z tyłu są Tomasz Bednarek i Mateusz Kowalczyk. Na zgrupowanie zawsze zabieram czołowego juniora. Tym razem był Kamil Majchrzak, który wygrał juniorskiego debla na US Open. Chciałem, żeby zagrał w piątym meczu, zamiast niedysponowanego Przysiężnego, ale nie było zgody Międzynarodowej Federacji Tenisa (ITF). Kamil poznał jednak jak wygląda atmosfera w szatni - dodał Szymanik.- Musimy przeanalizować ten rok w reprezentacji i każdy będzie musiał określić, co jest jego celem. Na dzisiaj jest pięciu zawodników, którzy mogą występować w kadrze. Trzeba poczekać na losowanie i zobaczyć z kim zagramy - powiedział Kubot.Polacy w przyszłym roku ponownie będą grać w Grupie I strefy euro-afrykańskiej. Losowanie odbędzie się pod koniec października.Nam nie udało się osiągnąć największego sukcesu w historii występów w Pucharze Davisa, natomiast Australia wraca na należne jej miejsce. 28-krotny zwycięzca tych rozgrywek (lepsi z 32 triumfami są tylko Amerykanie), nie grał w Grupie Światowej od 2007 roku.- Mam nadzieję, że uda nam się w niej zostać przez kilka lat. Pomoże nam w tym możliwość wyboru nawierzchni. Mamy wspaniałą drużynę, ale nie chcielibyśmy grać przeciwko Hiszpanii na kortach ziemnych. W Grupie Światowej jest jednak kilka drużyn, które możemy pokonać - powiedział Patrick Rafter, kapitan reprezentacji Australii.Paweł Pieprzyca