Polka zaszalała w Burundi. Osiem asów i wielka sensacja, turniejowa "dwójka" za burtą
Gdy nie ma się wybitnych umiejętności, a chce się awansować w światowym rankingu, trzeba czasem podjąć ryzykowną decyzję. Choćby o wyjeździe na turniej do serca Afryki, co generuje poważne koszta, a nie daje gwarancji sukcesu. Choć trochę je zwiększa, z uwagi na słabszą zwykle obsadę. Taką decyzję podjęły trzy Polki, wybrały się do Bużunbury w Burundi. Anna Hertel osiągnęła największe indywidualne zwycięstwo w karierze, wyeliminowała rozstawioną z dwójką Łotyszką Dianę Marcinkevicę.

Tenis jest sportem drogim, więc jeśli zawodnik, czy zwłaszcza zawodniczka, nie zajmuje miejsca w czołowej setce światowego rankingu, musi utrzymywać się ze wsparcia sponsorskiego. A już szczególnie, jeśli na światowej liście zajmuje odległe miejsce, pięćsetne czy niższe. Sporo mówiła o tym niespełna rok temu w Interii Weronika Falkowska, która wtedy była 277. zawodniczką listy WTA w singlu i 90. w deblu.
Czas jestem na minusie. Ponoszę wydatki związane z wyjazdami, trenerami, wynajęciem kortów, a teraz do tego doszła rehabilitacja. Na Sardynii odniosłam kontuzję. Od czterech tygodni nie gram.
Dziś tenisistka z Warszawy jest aż o 150 pozycji niżej na światowej liście, ma kiepską passę i też zaryzykowała - razem z Anną Hertel i Natalią Kowalczyk poleciała do Burundi w Afryce, by tam szukać powodzenia w dwóch kolejnych zawodach ITF W35.
Dlaczego to ryzyko? Bo podróż do serca Afryki oznacza spore koszta: podróży i utrzymania. Potencjalne nagrody są zaś niewielkie. Pula nagród w całym turnieju to 25 tys. dolarów, przy czym za samą grę w początkowych fazach to kwoty rzędu 250 (pierwsza runda) czy 450 dolarów (druga runda). Dopiero od półfinału wygląda to lepiej.
Najcenniejsza wygrana Polki w karierze. Anna Hertel przebiła swój "rekord" z 2021 roku
W takich właśnie warunkach Anna Hertel odniosła najcenniejsze zwycięstwo w karierze, bo jeszcze nigdy nie pokonała 316. tenisistki w światowym rankingu. Taką jest zaś Łotyszka Diana Marcinkevica, która w Bużumburi, mieście w Burundi nad Jeziorem Tanganika, była rozstawiona z dwójką. Hertel zaś w tym rankingu jest dziś 762., to blisko 450 miejsc różnicy! Dla niej największym sukcesem było pokonanie jesienią 2021 roku w Tyler w Teksasie Japonki Nagi Hanatani, wtedy 389. zawodniczki na liście WTA.

23-letnia Anna Hertel jest jedną z trzech Polek, które wybrały się do Burundi: obok Weroniki Falkowskiej i Natalii Kowalczyk. Ta ostatnia grała już w Bużumburze w dwóch turniejach rok temu, wtedy odpadła w pierwszej i drugiej rundzie. Dziś gładko uległa rozstawionej z szóstką Rosjance Kseni Laskutowej 2:6, 0:6.
Hertel zaś miała w losowaniu drabinki jeszcze mniej szczęścia, bo trafiła właśnie na Marcinkevicę, czyli turniejową dwójkę, która do Burundi przyleciała po przełamanie. Z 11 tegorocznych spotkań wygrała bowiem tylko dwa. A po starciu z Polką ten bilans będzie miała jeszcze gorszy.
Pięć gemów z rzędu dla Polki, pięć gemów z rzędu dla Łotyszki. I zacięty trzeci set
Hertel nie zaczęła dobrze, przegrywała po czterech gemach 1:3 i... wygrała pięć kolejnych. A zarazem całego seta. Wydawało się, że Polka jest na najlepszej drodze do sprawienia wielkiej sensacji, gdy nagle to rywalka wygrała pięć gemów z rzędu i w drugiej partii objęła prowadzenie 5:0.
Tenisistkę AZS Poznań stać było jeszcze na honorowy punkt, a o awansie miał zdecydować trzeci set.
W nim Polka zaliczyła trzy asy, a łącznie osiem w całym spotkaniu, ale kluczowe było atakowanie drugiego podania Łotyszki. Obie szły łeb w łeb, Hertel prowadziła w gemach 5:4, ale w kolejnym to podająca Marcinkevica miała 40:15. I wtedy 23-latka z Polski wygrała cztery kolejne akcje, zarazem całe spotkanie - 6:3, 1:6, 6:4.
Kolejną przeciwniczką Polki będzie Szwajcarka Naima Karamoko.
Na środę przełożono ostatecznie pierwszy mecz Weroniki Falkowskiej.
Zobacz również:













