Monika Stankiewicz nie ma jeszcze 18 lat, dopiero wiosną tego roku po raz pierwszy zagrała w profesjonalnych zawodach ITF z udziałem seniorek, turniej rangi W35 w Faro jest jest dopiero szóstym w karierze. A mimo to zagra już o tytuł, mimo niewielkiego doświadczenia w zawodowym cyklu. Nie można jednak powiedzieć, że Stankiewicz jest w świecie tenisa osobą anonimową. W lipcu była w ćwierćfinale juniorskiego Wimbledonu, we wrześniu zdobyła brązowy medal w mistrzostwach Europy U-18. To spore osiągnięcia, choć w przeciwieństwie do wielu młodych tenisistek starała się nie łączyć jednej rywalizacji z drugą. Teraz nie będzie już miała wyjścia, wiek juniorski właśnie się kończy - musi szukać swoich szans w profesjonalnych turniejach. I wiele wskazuje na to, że będzie miała w nowym roku znacznie łatwiejszą ścieżkę. Monika Stankiewicz w finale turnieju w Faro. Znakomita seria: sześć meczów, 12:0 w setach, 73:26 w gemach Polka na południu Portugalii dokonała rzeczy dla siebie wspaniałej. Musiała przebijać się przez eliminacje, która dla niej, de facto, stanowiły mocniejszą rozgrzewkę. Trzy sety wygrała po 6:0, jednego 6:3, trafiła do głównej drabinki. A tu koncert trwał dalej: po raz pierwszy w karierze wygrała trzy mecze w jednym seniorskim turnieju ITF, później cztery, pięć i wreszcie dziś sześć. Pierwszy raz awansowała do półfinału i finału. Pierwszy raz zagra o tytuł. A rywalki przecież też były niczego sobie, znacznie wyżej od niej klasyfikowane. Norweżka Malene Helgo w United Cup toczyła wspaniałe trzysetowe boje z Caroline Garcią czy Donną Vekić, wreszcie Francuzka Yasmine Mansouri ma za sobą już debiut w głównym cyklu WTA, a tam starcie z Magdaleną Fręch. No i przed tygodniem wygrała większy turniej w Quinta da Lago, pokonując po drodze m.in. naszą Ginę Feistel. To ona była faworytką w starciu ze Stankiewicz, w rankingu WTA jest w czwartej setce, o 626 wyżej od Polki, która niedawno znalazła się w TOP 1000. Dziś na korcie nie miało to żadnego znaczenia. Fantasyczna dyspozycja Moniki Stankiewicz. Wyżej notowana triumfatorka z Quinto da Lago nie miała nic do powiedzenia Polka spisała się bowiem rewelacyjnie. Od samego początku dyktowała warunki, rywalka po niektórych jej zagraniach kręciła głową. W pierwszym secie Mansouri nie wygrała ani jednego gema po swoim podaniu, po 27 minutach poległa 1:6. Polka zmieniała tempo, grała pod końcową linię, świetnie biegała. Ale przede wszystkim - doprowadzała rywalkę do obłędu genialnymi obronami w okolicach linii końcowej kortu. Drugi set była bardziej zacięty, Stankiewicz odskoczyła na 3:1, ale za chwilę została przełamana. Kluczowy był gem numer siedem, przy prowadzeniu Polki 4:2. Długi, zacięty, obie mogły o skończyć szybciej. Padł jednak łupem Polki. A za chwilę dokończyła dzieła, wygrała 6:1, 6:2 i zagra w finale. Rywalką Polki będzie Portugalka Matilde Jorge, która w ćwierćfinale ograła Feistel.