26-letnia łodzianka spisuje się ostatnio bardzo dobrze. W lipcu była w pierwszym finale w karierze, w Pradze na kortach ziemnych, a teraz jest w pierwszym finale na kortach twardych i rangi 500, po pokonaniu Garcii, byłej czwartej rakiety świata. W obu setach nasza tenisistka musiała odrabiać straty. W pierwszym przegrywała 0:3, tracąc serwis w drugim gemie. Natomiast przy stanie 3:5 Polka obroniła dwie piłki setowe, i zrobiło się 4:5. Tenis. Tie-break zdecydował w pierwszym secie W 11. gemie Fręch miała trzy szanse na przełamanie, jednak ich nie wykorzystała i o wszystkim decydował tie-break. W nim łodzianka znowu zaczęła źle, bo od 0-3, ale potem zdobyła pięć punktów z rzędu. Ostatecznie wygrała seta 7:6 (7-4). Druga partia również zaczęła się nie po myśli naszej tenisistki. Przegrywała bowiem ponownie 0:3, tym razem jednak ze stratą dwóch przełamań. Odrobiła jednak straty, ale w siódmym gemie znowu oddała serwis. W ósmym gemie przełamała kolejny raz rywalkę, by znowu to zrobić w 12., a to oznaczało nie tylko wygraną w secie, ale i całym meczu, trwającym dwie godziny i sześć minut. Tenis. To "wyjątkowy" finał dla Magdaleny Fręch "Trudno opisać, co czuję, mam w sobie naprawdę wiele emocji" - powiedział Fręch. Rywalką Polki w decydującym meczu będzie Gadecki, która pokonała Osorio 6:2, 6:3. Dla kwalifikantki z Australii to jeszcze większe osiągnięcie, bo pierwszy raz w karierze wystąpi w finale imprezy z cyklu WTA. To będzie też pierwszy pojedynek pomiędzy Fręch i Gadecki. Finał zaplanowano na 1.30 w nocy z niedzieli na poniedziałek czasu polskiego. Transmisja w Canal+ Sport 2.