Dla Magdaleny Fręch to pierwszy turniej ITF w 2023 roku - nawet gdy próbowała utrzymać pozycję w czołowej setce światowego rankingu, decydowała się na występy w kwalifikacjach imprez WTA. Lepiej punktowanych, zarazem jednak z trudniejszymi przeciwniczkami i znacznie większymi wyzwaniami. Łodzianka ma za sobą całkiem udany sezon, umocniła się latem w TOP 100, a na sam koniec stanęła przed niespodziewaną szansą uzyskania najwyższego w całej karierze miejsca w rankingu WTA. Warunkiem było wygranie turnieju w Les Franqueses del Valles, niemal na przedmieściach Barcelony. Doświadczona Włoszka rywalką Magdaleny Fręch. To była finalistka French Open Łodzianka w Katalonii radziła sobie znakomicie - przegrała co prawda pierwszego seta z Darią Semenistają z Łotwy na samym starcie turnieju, ale w kolejnych ośmiu straciła zaledwie 15 gemów. Awansowała do finału, tu czekała na nią Sara Errani - 36-letnia już legenda włoskiego tenisa, wciąż zmagająca się w tourze. A to finalistka Rolanda Garrosa sprzed 11 lat, wtedy przegrała o pojedynek o tytuł z Marią Szarapową. W najlepszym momencie swojej singlowej kariery była piąta w rankingu, a trzeba pamiętać, że największe sukcesy odnosiła w deblu. W nim wygrała wszystkie cztery Wielkie Szlemy. I dziś korzysta z tych doświadczeń, w meczu z Polką bardzo często zbiegała do siatki, tu starała się kończyć akcje. Zły początek, dobry finał. Magdalena Fręch "wyrwała" Sarze Errani pierwszego seta To Włoszka lepiej zaczęła mecz finałowy, szybko przełamała łodziankę, prowadziła 2:0. Fręch szukała minięć, nie było jej łatwo. Szybko jednak odrobiła straty, nawet z nawiązką, a gdy podwyższyła na 4:2, wydawało się, że ma już kontrolę. Niewiele dawały Włoszce poszukiwania bekhendu rywalki, Polka radziła sobie z taką taktyką. Różnorodność zagrań Errani świadczyła o jej umiejętnościach, których po latach się nie traci. Były dropszoty, zmiany rytmu, zagrania krosowe - wszystko po kolei. Mimo że niewysoka Włoszka słynęła ze znakomitego przemieszczania się po korcie, to gdy Polka zmuszała ją do biegania, często była górą. Errani odrobiła jednak straty, miała nawet szansę na kolejne przełamanie, na 5:4. Nie udało jej się przechytrzyć Polki, nie pomógł nawet challenge, o który poprosiła. Magdalena Fręch zdołała przełamać złą serię kapitalnym bekhendem wzdłuż linii. Polka ostatecznie zapisała tego seta po swojej stronie, choć każdy punkt musiała niemal "wyrywać z gardła" doświadczonej rywalce. Sama broniła się przed przełamaniem na 5:6, a już za chwilę skorzystała z pierwszego setbola - po podwójnym błędzie serwisowym rywalki. Inicjatywa Magdaleny Fręchm, wysokie prowadzenie i całkowita zamiana nastrojów. Errani wróciła do gry Drugi set długo toczył się po myśli Polki, choć Fręch musiała być przez cały czas koncentrowana. Włoszka walczyła o każdą piłkę jak lwica. Przy uderzeniu krzyczała niemal tak samo głośnio jak Aryna Sabalenka, po nieudanych zagraniach coś tam pokrzykiwała w kierunku swojego sztabu. Już w pierwszym gemie zawodniczki dwa razy prosiły o challenge, raz przyniósł punkt Włoszce, za drugim razem Polce. I zadecydował o prowadzeniu Fręch, która po chwili przełamała 36-latkę z Bolonii. Prowadziła 3:0, była blisko wywalczenia tytułu. Sama sobie jednak skomplikowała sprawę, coraz częściej wymiany kończyły się po myśli starszej z tenisistek. Errani odrobiła straty i ku radości publiczności, całkowicie przejęła inicjatywę. Wygrała seta 6:4, doprowadziła do decydującej rozgrywki, a przecież obie miały już grubo ponad dwie godziny meczu w nogach. Było już widać, że jedną i drugą powoli opuszczają siły, choć teraz to po myśli Polki rozgrywały się kolejne gemy. Gdy w szóstym gemie Fręch wygrała długą wymianę, obie miały już dość, pochylone odpoczywały, a kibice długo bili brawo. Wtedy łodzianka miała szansę na objęcie prowadzenia 5:1, ale szansy nie wykorzystała. A za chwilę było już tylko 4:3 i to Włoszka serwowała. Łodzianka ostatecznie wygrała jednak to spotkanie, choć męczyła się do samego końca. Zmarnowała trzy piłki meczowe, Errani odrobiła stratę przełamania, ale poległa w swoim kolejnym gemie serwisowym. Po ostatniej piłce Polka nie miała nawet sił, aby się cieszyć. W nagrodę w kolejnym notowaniu listy WTA znajdzie się na 63. pozycji - najwyższej w karierze. Turniej ITF W100 w Les Franqueses del Valles (korty twarde). Finał singla Magdalena Fręch (Polska, 2) - Sara Errani (Włochy, 6) 7:5, 4:6, 6:4.