Maja Chwalińska priorytetowo traktuje starty singlowe, zwłaszcza teraz, gdy po wyleczeniu kontuzji chciałaby wrócić w okolice 150. miejsca listy WTA. Sytuacja nie rozwija się tak, jakby sobie to wymarzyła, wyniki też nie są na miarę oczekiwań. Dopóki do końca sierpnia Polka może korzystać z tzw. zamrożonego rankingu, wielkich problemów jeszcze nie ma. Chwalińska w przyszłym tygodniu przystąpi więc do kwalifikacji Wimbledonu, ale już za dwa miesiące w US Open liczyć na to nie może. Chyba że znacznie podskoczy w rankingu, co najmniej o 100 miejsc. W singlu się nie udało. W deblu Chwalińska radzi sobie doskonale 21-letnia tenisistka z Dąbrowy Górniczej liczyła, że uda jej się sprawić niespodziankę w Ilkley. Brytyjski turniej, choć nie jest nawet challengerem WTA, jest ceniony, bo pozwala zawodniczkom niżej notowanym na przetarcie na trawie. No i nagrodą jest tu dzika karta do Wimbledonu - to akurat rzecz bardzo cenna. Chwalińskiej nie udało się jej zdobyć - w pierwszej rundzie pokonała jeszcze Holenderkę Arianne Hartono, ale w drugiej nie dała już rady dość znanej Japonce Nai Hibino. Polka odbija sobie jednak to niepowodzenie w turnieju deblowym, gdzie tworzy parę ze starszą od siebie Czeszką Jesiką Malečkovą. I idzie im znów zaskakująco dobrze. Bez problemu przeszły pierwszą rundę, w ćwierćfinale ograły po zaciętym spotkaniu najwyżej rozstawioną parę: Sophie Chang/Quinn Gleason. Teoretycznie powinno to dziwić, ale jeśli przyjrzy się występom Chwalińskiej w duecie z Malečkovą, zdziwienie jest już mniejsze. Chwalińska na debla w ostatnim czasie nie stawiała, Czeszka zaś jest w światowym rankingu deblistek na początku drugiej setki, ale jeśli w Ilkley wygra, wskoczy do Top 100 listy. Razem wystąpiły w zeszłym roku dwa razy - wygrały turniej ITF W60 w Stambule, w Warszawie, w zawodach WTA 250, doszły do półfinału. Półtora miesiąca temu wygrały ITF W60 w Pradze, nie poszło im jedynie w Říčanach, tam przegrały z duetem Weronika Falkowska/Katarzyna Kawa. Doświadczone rywalki skupiają się na deblu. W Ilkley zostały zaskoczone Dziś Polka i Czeszka zagrały o finał z duetem z Azji - zawodniczkami z połowy drugiej setki rankingu. Indonezyjka Jessy Rompies i Prarthana Thombare z Indii już dawno temu postawiły na grę podwójną, pierwsza z nich walczyła o swój 50. finał turnieju ITF, druga - o 55. A jednak w starciu z Chwalińską i Malečkovą były wyraźnie słabsze, w pierwszym secie zostały trzykrotnie przełamane. Polka dobrze wchodziła w wymiany z głębi kortu, Czeszka kończyła akcje smeczami pod siatką. Efektem był pierwszy set wygrany aż 6:2. W drugim Azjatki serwowały jednak wyraźnie lepiej, Chwalińska i Malečkova nie potrafiły się już tak łatwo dobrać do rywalek returnem. Same jednak też pilnowały swoich gemów, w pierwszych trzech straciły ledwie punkt. Problem nastąpił przy stanie 3:3, Indonezyjka i Hinduska miały szansę na przełamanie w decydującej akcji. Zagrywała Chwalińska, udało się ten ważny punkt uratować. Wkrótce do gry w finale brakowało już tylko dwóch punktów, Polka i Czeszka prowadziły bowiem 5:4 i 30:0. Malečkova zepsuła jednak kolejne returny i marzenia o finale trzeba było przesunąć. To Azjatki miały za chwilę szansę na przełamanie, Chwalińska kapitalnym serwisem na zewnątrz uratowała jednak sprawę. Do tie-breaka nie doszło, bo rywalki w końcu zostały przełamane, popełniły błąd po agresywnym zagraniu Czeszki. W finale Polka dostanie okazję do rewanżu za przegrany mecz w singlu. Chwalińska i Malečkova zmierzą się bowiem w decydującym pojedynku z duetem Nai Hibino/Natalija Stevanović (Japonia/Serbia). Turniej ITF W100 w Ilkley (trawa); półfinał debla Maja Chwalińska/Jesika Malečkova (Polska/Czechy) - Jessy Rompies/Prarthana Thombare (Indonezja/Indie) 6:2, 7:5.