W tegorocznych półfinałach Roland Garros w singlu pań mieliśmy trzy megagwiazdy i jedną absolutną rewelację zmagań. Do Igi Świątek, Aryny Sabalenki i Coco Gauff, jako ostatnia dołączyła Lois Boisson. Reprezentantka Francji, która wystartowała dzięki dzikiej karcie, sprawiła kilka sensacji na drodze do najlepszej "4". Najpierw wyeliminowała rozstawioną Elise Mertens, a w dalszych fazach przyszedł czas na zwycięstwa z Jessicą Pegulą i Mirrą Andriejewą. Już sam awans Francuzki do tego etapu zmagań sprawił, że z 361. miejsca w rankingu WTA, jakie zajmowała przed turniejem w Paryżu, awansowała w zestawieniu na żywo w okolice 65. lokaty. Podczas dzisiejszej potyczki o finał 22-latce przyszło się zmierzyć z Coco Gauff. Amerykanka miała wczoraj niełatwą przeprawę w potyczce z Madison Keys, ale ostatecznie triumfowała po trzysetowej batalii. Przed czwartkowym starciem pojawiało się kilka pytań. Jak reprezentantka gospodarzy poradzi sobie z lokalną publicznością oraz jak trudy rywalizacji zniesie Lois. Dla zawodniczki Trójkolorowych była to wyjątkowa sytuacja, bowiem nie miała tym razem dnia przerwy przed kolejnym pojedynkiem. Musiała szybko ochłonąć po wczorajszym meczu z Rosjanką i odpowiednio nastroić się do półfinałowej rozgrywki. Roland Garros: Mecz Coco Gauff - Lois Boisson wyłonił rywalkę dla Aryny Sabalenki w finale Mecz rozpoczął się od serwisu Boisson. Turniejowa "2" od początku próbowała dyktować swoje warunki i to jej wychodziło. Już na "dzień dobry" Gauff wywalczyła przełamanie, wykorzystując drugiego break pointa po rywalizacji na przewagi. Amerykanka korzystała ze swojego doświadczenia na tym etapie imprez wielkoszlemowych. Nie pozwoliła rozwinąć skrzydeł przeciwniczce oraz francuskim kibicom na trybunach, kontrolowała sytuację. Szybko zrobiło się 3:0 dla Coco, z podwójnym przełamaniem. Dopiero wtedy zobaczyliśmy pierwszy słabszy fragment po stronie reprezentantki Stanów Zjednoczonych. Po podwójnych błędach serwisowych pojawiły się dwie szanse z rzędu na premierowe "oczko" dla Lois. Wiceliderka rankingu doprowadziła do równowagi, później był jeszcze jeden break point dla zawodniczki gospodarzy. Ostatecznie jednak czwarte rozdanie również powędrowało na konto Gauff. Po chwili Boisson doczekała się gema, ale okazał się on honorowym. Coco przypilnowała sytuacji do finiszu partii. Na koniec wywalczyła jeszcze jedno przełamanie, przez co triumfowała w pierwszym secie 6:1. Na starcie drugiej odsłony pojedynku Boisson próbowała zaczepić się na grę. Odpowiedziała Amerykance wygranym gemem i doprowadziła do remisu 1:1. W trakcie trzeciego rozdania zrobiło się ciekawie. Francuzka miała break pointa, ale nie zdołała go wykorzystać. Gauff utrzymała serwis, a później poszła za ciosem. Lois popełniła błąd przy piłce na przełamanie i pojawił się rezultat 3:1 z perspektywy Coco. To nie był jednak koniec emocji na korcie. Mistrzyni US Open 2023 nieco się rozluźniła i w kolejnym gemie popełniła dwa błędy, które pozwoliły zawodniczce gospodarzy na zniwelowanie różnicy breaka. Lokalna publiczność znów się ożywiła i próbowała jeszcze zachęcić Boisson do walki. Po zmianie stron Francuzka nie miała już jednak argumentów na przeciwstawienie się Gauff. Brakowało jej sił i została zdeklasowana w końcówce spotkania. Coco wygrała 12 z 13 rozegranych wymian, dzięki czemu zapewniła sobie zwycięstwo 6:1, 6:2 po 69 minutach gry. W sobotnim finale o godz. 15:00 Amerykanka zmierzy się z Aryną Sabalenką. Czeka nas zatem starcie z udziałem dwóch najwyżej rozstawionych tenisistek turnieju. Dokładny zapis relacji z meczu Coco Gauff - Lois Boisson jest dostępny TUTAJ.