- Już wcześniej zadecydowałem, że nie lecę do Australii, bo wiedziałem, że muszę przypilnować swojego zdrowia. Natomiast jakiś czas zwlekałem z podjęciem decyzji o zabiegu, ale w końcu tuż przed Sylwestrem trafiłem na stół operacyjny. Wystąpiłem też do ATP o zamrożenie rankingu, ze względu na kontuzję, bo wrócę na korty dopiero w drugiej połowie marca. Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, to moim pierwszym turniejem po przerwie będzie Indian Wells. Ale to też oznacza, że niestety nie uda mi się zagrać w meczu Pucharu Davisa z Portugalią - powiedział Kubot, najwyżej notowany z Polaków w grze podwójnej, na 34. miejscu w rankingu ATP Tour. - Nie wiem jeszcze, z kim w parze rozpocznę tegoroczne starty. Pewnie to się wyjaśni dopiero za dwa miesiące, jak będę wiedział, kiedy dokładnie wrócę do Touru. Na jesieni byłem z kilkoma chłopakami w kontakcie, ale każdy chciał grać ze mną już od stycznia, a ja nie byłem w stanie zagwarantować tego ze względu na problemy z kolanem. Także z nikim się nie mogłem umówić na wspólną grę. Nadal w sumie nie mogę, bo muszę najpierw wyzdrowieć, wznowić treningi i zobaczymy wtedy, jak dużo czasu będę potrzebować na odzyskanie sił - dodał. 39-letni Kubot jest jednym z najstarszych i najbardziej doświadczonych tenisistów w stawce. Ma za sobą udane występy w singlu, m.in. ćwierćfinał Wimbledonu, dwa występy w finałach imprez ATP Tour i dojście do 41. pozycji na świecie. Jednak największe sukcesy odnosi w grze podwójnej. Występował na igrzyskach (w singlu i deblu), ale czy zobaczymy Łukasza walczącego o medal olimpijski w Paryżu w 2024 roku? - Nie potrafię odpowiedzieć sobie ani nikomu na to pytanie, nawet się nad tym nie zastanawiałem. Tokio było o rok opóźnione o rok i muszę przyznać, że to mocno namieszało w moich planach i przygotowaniach. Do Paryża zostały niby tylko trzy lata, ale jednak mój PESEL się nie zmienia, to dość odległa perspektywa. Tym bardziej, że przez ostatnie 2-3 lata zaczynałem nabierać świadomości, że gdzieś tam się zbliża koniec mojej kariery. Starałem się zrobić wszystko, co w mojej mocy, żeby grać jak najlepiej, ale zdrowie mi na to nie pozwalało. Taka sytuacja uczy pokory, więc na pewno na siłę nie będę niczego robić - uważa Kubot. - Zdaję sobie sprawę, że może to być mój ostatni sezon, więc muszę się do niego dobrze przygotować, ale najpierw dobrze wyleczyć. Będę się starał jeszcze zagrać, ale może się też zdarzyć, że wcale nie wrócę na kort. W każdym bądź razie przygotowuję się na każdy scenariusz. Tak naprawdę najważniejsze w tym wszystkim będzie moje zdrowie. Jeśli nie będę czuł w 100 procentach, że mogę, to nie będę wracał, na pewno nie na siłę - dodał. Tenis. Córka zmieniła życie Łukasza Kubota We wrześniu 2020 roku urodziła się Łukaszowi córka, która mocno przewartościowała uporządkowaną karierę zawodowego tenisisty. - No tak, był czas pandemii, więc był to moment odpoczynku od stałego życia na walizkach. Do tego rozstaliśmy się z Marcelo Melo, więc było dużo bodźców, z którymi trzeba było się zmierzyć. No i zostałem tatą, a dzisiaj patrzę z radością, jak córeczka uśmiecha, szybko rośnie, jest energiczna i ma dużo siły. Staram się to wszystko połączyć, ale nie da się ukryć, że wiele się zmieniło w moim życiu, zmieniły mi się priorytety i teraz staram tenis podłączyć pod to, żeby być jak najlepszym ojcem. I jestem szczęśliwy jak widzę jak córka się rozwija. W czasie pandemii tenis spadł na drugi plan, trzeba to powiedzieć, bo staram się go podporządkować pod rodzinę. To nie jest łatwe, kiedy są "bańki" na turniejach, co chwilę testy, ale starałem się jak najczęściej bywać w domu, chociaż zdarzały się tam nieprzespane noce, wiadomo - powiedział Kubot. - Tak naprawdę tenis zawsze był moją największa miłością. Od małego zaraziłem się tenisowym bakcylem i nigdy nie traktowałem go jak pracy, nie patrzyłem z punktu widzenia pieniędzy. To zawsze była moja największa pasja, która nauczyła mnie też etyki pracy. Na pewno po zakończeniu kariery chciałbym zostać przy tenisie, wierzę, że jakiś ciekawy projekt się wydarzy, w którym będę mógł wziąć udział. Bagaż moich doświadczeń można śmiało wykorzystać. W ostatnich dwóch sezonach, przez pandemię, nauczyłem się też wielu rzeczy takich życiowych, na które nie miałem wcześniej czasu. Dlatego też powoli przygotowuję się do różnych scenariuszy na przyszłość - dodał. W deblu Łukaszowi udało się osiągnąć to, o czym wielu tenisistów może pomarzyć. Był liderem rankingu ATP Tour, dwukrotnie triumfował w Wielkim Szlemie - w Australian Open (2014) i Wimbledonie (2017), a w dorobku ma 27 tytułów i jeszcze 21 występów w finałach. Tenis. Łukasz Kubot: To był klucz do mojej kariery - Czy czuję się spełniony? Sam nie wiem. W tenisie cały czas się coś goni. Kiedyś powiedziałem, że to jest sport dla przegranych, bo praktycznie co tydzień się jest pokonanym. Jeśli nawet wygra się jakiś turniej, to za dwa dni można odpaść w pierwszej rundzie w kolejnym. A wtedy szybko zapominasz, że przed chwilą coś wygrałeś i znowu gonisz za kolejnym zwycięstwem. Ale piękno tenisa polega właśnie na tym, że co tydzień masz kolejną szansę. Osiągnąłem, co osiągnąłem, doszedłem tam, gdzie doszedłem, ale czy to maksimum tego, co mogłem zdziałać? Trudno powiedzieć - uważa Kubot. - Wiem za to, że popełniłem mnóstwo błędów, na korcie i poza nim, więc mogłem wyciągnąć sporo wniosków. Za dużo dzisiaj się dzieje, żeby odpowiedział na to pytanie. Może przyjdzie na to czas później, może za kilka lat. W trakcie kariery nigdy nie było czasu na zastanowienie, a mnie nakręcało to, że chcę zdobywać więcej. To mnie pchało zawsze do przodu, bo nigdy nie byłem usatysfakcjonowany tym, co mam. Zawsze chciałem iść dalej i osiągnąć więcej. To był właściwy klucz do mojej kariery - dodał.