Tenisowe organizacje starają się otwierać na Afrykę, stąd coraz częściej organizowaną są turnieje niższej rangi już nie tylko w Tunezji, Maroku czy Egipcie. To też rywalizacji w Burundi czy Rwandzie - w stolicy tego kraju, Kigali, odbywają się dwa challengery rangi 50. Nie ma w nich zawodników znanych na świecie, są raczej ci, którzy "lubią" podróżować i nie boją się wyzwań. A w przypadku Kamila Majchrzaka - chcą zdobyć sporo punktów do rankingu ATP, by możliwe szybko w nim awansować. "Dzikie karty" nadzieją Kamila Majchrzaka. Polak już stoczył świetny bój ze znanym rywalem Przypomnijmy - pod koniec 2022 roku Polak został zawieszony przez Międzynarodową Agencję ds. Uczciwości w Tenisie (ITIA), bo w kilku kolejnych turniejach w jego organizmie wykryto niedozwoloną substancję. Dla Majchrzaka, który właśnie wrócił do grona stu najlepszych tenisistów świata, a z dopingiem nie miał nigdy nic wspólnego, było to szokiem. W połowie zeszłego roku ITIA poinformowała, że okres dyskwalifikacji wyniesie 13 miesięcy - zawodnik z Piotrkowa Trybunalskiego mógł więc wrócić do rywalizacji pod koniec grudnia zeszłego roku. I wrócił - z przytupem, choć z wyzerowanym dorobkiem punktowym i brakiem dostępu do turniejów, w których wcześniej przecież rywalizował. Do kwalifikacji maleńkiego turnieju w Monastyrze dostał się dzięki uprzejmości organizatorów - dali mu dziką kartę. I choć Polak nie był nawet klasyfikowany na liście ATP, to momentalnie zaczął rozbijać rywali, często po 6:0. Wygrał jeden turniej w Tunezji, w lutym drugi, w międzyczasie w challengerze Belgii (też dostał dziką kartę) stoczył wyrównany i zacięty bój z Chorwatem Borną Ćoriciem, 31. obecnie zawodnikiem w rankingu ATP. To był dowód, że powinien grać już ze znacznie lepszymi od siebie. Polak pierwszym oczekującym. Organizatorzy turnieju znaleźli świetne rozwiązanie Tyle że aby grać w lepszych turniejach, Majchrzak musi być wyżej w rankingu ATP, jak najszybciej awansować przynajmniej do trzeciej setki. Stąd decyzja o wyjeździe do Rwandy, w miejsce nieznane, ale pozwalające - w przypadku choć jednego wielkiego sukcesu - na awans o nawet dwieście miejsc. Oba mają rangę ATP 50 - za końcowy triumf w jednym turnieju jest aż 50 punktów. Tyle samo Polak zebrał w pierwszych ośmiu tygodniach swoich startów - daje mu to miejsce w połowie siódmej setki rankingu. Majchrzak leciał do Rwandy z założeniem, że będzie musiał przedzierać się przez kwalifikacje, ale dopisało mu szczęście. Część potencjalnych rywali zrezygnowała z gry, 28-latek był na górze listy zawodników oczekujących na miejsce, aż w końcu dostał dziką kartę. Wykorzystał ją znakomicie, choć rywalem był Rosjanin Bogdan Bobrow, 388. w światowym rankingu. Czyli o ponad 260 miejsc wyżej od naszego gracza. Świetny serwis to podstawa. Rosjanin ani razu nie przełamał Polaka W nowym miejscu, na mączce, Majchrzak początkowo nie czuł się pewnie, miał problem z pierwszym serwisem. Bobrow już na starcie wywalczył trzy break pointy, Polak zdołał jednak wyjść z opresji. Już do końca meczu dał Rosjaninowi zaledwie jedną okazję do przełamania - efekt był podobny. Sam zaś dokonał tej sztuki w czwartym gemie, kluczowym w pierwszej partii. Druga była już bowiem popisem Polaka - mecz stał się jednostronny. Zacięte bywały tylko te gemy, gdy podawał Bobrow, choć i jego zapał gasł z każdą minutą. W trzech ostatnich gemach Rosjanin wygrał tylko jedną piłkę, w całym secie Majchrzak miał stuprocentową skuteczność pierwszego serwisu (13/13). A to zdarza się rzadko. Wygrał 6:3, 6:2 i awansował do drugiej rundy. Za swój dzisiejszy sukces Majchrzak otrzyma cztery punkty rankingowe - pozwoli mu to awansować o blisko 30 pozycji w rankingu ATP. O ćwierćfinał zagra z Juanem Pablo Pazem, czyli zawodnikiem, który jest niewiele wyżej od Polaka w światowym rankingu. Z tym tylko, że 29-letni Argentyńczyk specjalizuje się w rywalizacji na tej nawierzchni i praktycznie nie występuje na twardych kortach. Challenger ATP 50 w Kigali (korty ziemne). Pierwsza runda singla Kamil Majchrzak (Polska, dzika karta) - Bogdan Bobrow (-) 6:3, 6:2.