Poprzedni tydzień był najbardziej niezwykłym jak dotąd w profesjonalnej karierze Maksa Kaśnikowskiego - tenisista CKT Grodzisk Mazowiecki mógł odpaść już w pierwszym starciu z Bułgarem Adrianem Andreewem, przegrał z nim pierwszego seta, w drugim obronił aż sześć piłek meczowych. A jednak zdołał wygrać tie-breaka, później cały mecz i... cztery kolejne! W każdym z nich grał z zawodnikiem który albo jest wyżej klasyfikowany, albo był wyżej klasyfikowany w przeszłości. W sumie spędził na korcie w całym turnieju ponad 11 godzin, ale na samym końcu mógł się cieszyć z pierwszego w karierze zwycięstwa w challengerze - pokonał w finale Gastão Eliasa. To zaś dało mu najwyższe w karierze miejsce w rankingu ATP - wskoczył na 279. pozycję, tuż za Daniela Michalskiego. Po wtorkowych meczach wiadomo już, że w kolejnym tygodniu będzie polską rakietą numer dwa. Michalski przegrał bowiem pierwsze spotkanie w challengerze w Tajlandii i straci sporo punktów wywalczonych tam rok temu. Kaśnikowski zaś dopisze kolejne zdobycze. Powtórka z Włoch, tam lepszy był Polak. W Oeiras otrzymał nagrodę W tym tygodniu 20-latek z Mazowsza miał bowiem przebijać się w Oeiras przez kwalifikacje challengera ATP 75. Świetny występ w poprzednim tygodniu sprawił, że dostał specjalną przepustkę do turnieju głównego i - dzięki temu - wolny poniedziałek. Dziś zmierzył się z 29-letnim Francuzem Mathiasem Bourgue, który w rankingu był niemal jego sąsiadem, ale kiedyś zajmował już 140. pozycję w rankingu. Ledwie 10 tygodni temu zmierzyli się w challengerze w Ortisei, gdzie Kaśnikowski odniósł swój poprzedni największy sukces, wtedy pierwszy raz zagrał w finale. A w drodze do niego, w ćwierćfinale, rozprawił się właśnie z Bourgue - 7:6, 6:3. Dwa kompletne odmienne sety. Zadecydował więc ten trzeci Teraz wiele wskazywało na to, że będzie podobnie. W pierwszym secie Polak wykorzystał beznadziejną dyspozycję serwisową rywala (ledwie 36 proc. trafionego pierwszego serwisu), sam zaś zagrywał bez zarzutu. Szybko objął prowadzenie 5:0, całą partię wygrał zaś 6:1. Będzie lekko, łatwo i przyjemnie - mógł pomyśleć obóz Polaka. Tyle że za chwilę role się odwróciły - w czwartym gemie to Bourgue przełamał Kaśnikowskiego do zera, za chwilę poprawił na 4:1. I po kolejnym przełamaniu było już jasne, że Polak będzie musiał szukać swojej szansy w decydującym secie. Tym bardziej, że rywal raz za razem trafiał asami (aż osiem w tym okresie!). Gdy jednak doszło do trzeciego seta, to znów Kaśnikowski był bardziej skupiony na swoich gemach, nie dał się przełamać. Kluczowy okazał się szósty gem, Polak wygrał dwie arcyważne długie wymiany, wywalczył dwa break pointy. Pierwszego Francuz obronił dobrym serwisem, przy drugim Polak zdołał odpowiedzieć returnem, a rywal wpakował w końcu piłkę w siatkę. Kaśnikowski już nie zmarnował okazji, awansował po 101 minutach gry do drugiej rundy. A w niej zmierzy się z Valentinem Royerem, którego... ograł w Oeiras ledwie trzy dni temu. Challenger ATP 75 w Oeiras (korty twarde w hali). 1. runda Maks Kaśnikowski (Polska, SE) - Mathias Bourgue (Francja) 6:1, 1:6, 6:3.