Zajmujący 107. miejsce w światowym rankingu Kamil Majchrzak w głównej drabince turnieju w Melbourne znalazł się dość szczęśliwie. W wyniku pozytywnego wyniku testu na COVID-19 nie mógł wziąć udziału w eliminacjach, ale dostał się do obsady w ostatnim momencie z listy rezerwowych. Po wtorkowym meczu otwarcia przyznał, że starał się, by trwał on jak najkrócej, bo nie wiedział, na jak długo starczy mu sił ze względu na niedawną chorobę i przymusową przerwę w treningach. Dodał wówczas, że podobnie będzie w kolejnym pojedynku. Rozstawiony z numerem 32. de Minaur wykorzystał to w czwartek. "Grał bardzo mądrze i bardzo mądrze poprowadził to spotkanie. Zmuszał mnie do dłuższych wymian i gry, zwłaszcza przy moim serwisie, co też trochę miało przełożenie na fragmenty przy jego podaniu. Czuł się wówczas komfortowo i cała presja skupiała się na moich gemach serwisowych. Pomagał mu sposób gry oraz przebieg meczu. Dość wcześnie w dwóch pierwszych setach straciłem podanie i prowadził, więc nie miałem jak zmusić go do większej liczby błędów. W trzecim ważna była sfera mentalna - Alex złapał ogromną pewność siebie i grał jeszcze lepiej, a ja trochę niestety przygasłem" - analizował na konferencji prasowej Polak, który przegrał 4:6, 4:6, 2:6. Potwierdził, że nie był jeszcze w pełni sił fizycznych tego dnia. Australian Open. Kamil Majchrzak: Grając z de Minaurem trzeba być gotowym w 110 procentach "Żeby nawiązać walkę z takim zawodnikiem jak Alex, to trzeba być gotowym w 100 albo nawet 110 procentach. Niestety, trochę mi tego zabrakło dziś. Przede wszystkim do tego, żeby prowadzić dłuższe wymiany, postawić go w sytuacji, gdzie byłby zmuszony do jeszcze większej pracy na każdy punkt. Mimo wszystko pierwsze dwa sety wyglądały dobrze, w trzecim jego przewaga już była widoczna. Oczywiście, liczyłem na więcej. Zwłaszcza w pierwszej partii miałem szanse, żeby potoczyła się inaczej, ale je zmarnowałem. Przeciwnik z kolei wykorzystał każdą sytuację, którą mógł w pierwszych dwóch odsłonach" - relacjonował gracz z Piotrkowa Trybunalskiego. W czwartek czekało podwójne wyzwanie - nie dość, że de Minaur jest znacznie wyżej notowany, to jeszcze mógł liczyć na wsparcie żywiołowo reagujących rodaków zasiadających na trybunach. Ze względu na to, iż Polak zmierzył się z pierwszą rakietą Australii, to ich mecz odbył się na korcie centralnym - Rod Laver Arena. "Nie przytłoczyło mnie to. Generalnie lubię taką atmosferę i zupełnie mi to nie przeszkadza. Trochę przypominało to pod tym względem mecze Pucharu Davisa, więc mam już pewne doświadczenie w takich spotkaniach. Wszystko, co ustalili - czyli kort centralny i rozgrywanie meczu w środku dnia, kiedy jest najcieplej, było pod Aleksa. Byłem na to gotowy. Niestety, jeszcze pewnych rzeczy nie przeskoczę, ale jeśli chodzi o podejście i emocje to wiedziałem, czego się spodziewać i starałem się czerpać z tej energii od widzów, którzy dopingowali Aleksa, na swoją korzyść" - zaznaczył 26-letni tenisista. W zasadniczej części Australian Open rywalizował po raz trzeci. Nigdy wcześniej nie przebrnął w tej imprezie pierwszej rundy. Australian Open. Kamil Majchrzak: Będę dobrze wspominał ten występ "Na pewno będę dobrze wspominał ten występ. Wystąpiłem w nietypowych okolicznościach. Wszystko, co tutaj ugrałem i pokazałem, to bonus, bo w teorii nie powinno mnie tu być. Zebrałem dużo doświadczenia. Pokazałem dużo dobrego tenisa tutaj i podczas ATP Cup. Z optymizmem spojrzę w przyszłość po tych występach w Australii" - podsumował. Jego następnym startem będzie turniej ATP w Pune. Na początku marca z kolei prawdopodobnie wystąpi w barwach reprezentacji Polski w meczu Pucharu Davisa z Portugalią. "Jeśli tylko będę zdrowy, to jestem do dyspozycji kapitana. Jeśli mnie powoła, to oczywiście polecę do Portugalii" - zadeklarował.wkp/ bia/ krys/