41-letni Łukasz Kubot jest już legendą polskiego męskiego tenisa - w deblu osiągał największe możliwe sukcesy, karierę singlową też miał całkiem udaną. Nie rywalizuje już zagranicznych turniejach, ale wciąż trenuje, trzyma formę, skupia się na występach w Lotto SuperLidze oraz organizowanych w kraju turniejach ATP Challenger. Po raz ostatni w zawodowym turnieju wystąpił w lutym w Pau, teraz zagrał w challengerze w Poznaniu. Szymon Walków chciał się przełamać. U boku Łukasza Kubota Kubot stworzył duet z Szymonem Walkowem, który już dwukrotnie wygrywał turniej deblowy w Poznaniu. W tym i przed rokiem, z Amerykaninem Hunterem Reesem. Wtedy miał świetny okres, awansował do pięciu finałów w challengerach, wskoczył do czołowej setki światowego rankingu. W Wimbledonie wystąpił razem z Kubotem. W tym roku jest jednak zupełnie inaczej - Walków wystąpił w 19. turniejach - 18. challengerach i jednym ATP 250, zaledwie raz zagrał w półfinale. Turniej w stolicy Wielkopolski miał być dla niego przełamaniem, zwłaszcza u boku Kubota. Rywalami Polaków byli Włoch Lorenzo Giustino oraz Sumit Nagal z Indii, znacznie niżej notowani na światowej liście od Walkowa, ale także i Kubota, który przecież od czterech miesięcy nigdzie nie występował. Giustino prezentował się przeciętnie, Nagal - bardzo dobrze. Jedni i drudzy "pilnowali" swoich serwisów, nie było nawet za bardzo okazji do przełamania. Rywale naszych tenistsów w szóstym gemie doprowadzili do tzw. decydującego punktu, wybrali serwis Kubota na Nagala - Polak się wybronił. Gdy w 11. gemie w końcu Walkowowi i Kubotowi udało się przełamać rywali, wydawało się, że set padnie ich łupem. Tyle że młodszy z Polaków miał problemy z serwisem i rywale odrobili straty. A w tie-breaku obaj tenisiści wspierani dopingiem przez poznańską publiczność mieli ogromne problemy - na wstępie Kubot popełnił dwa błędy serwisowe, później kolejny dołożył Walków i zrobiło się 1:5. Dzięki świetnemu Nagalowi rywale triumfowali po 53 minutach. Żar lał się z nieba, Kubot walczył o awans. I ta końcówka... Sytuacja powtórzyła się w drugim secie - znów Polacy mieli wszystko w swoich rękach, prowadzili 5:3 z przełamaniem. Szansę zmarnowali, choć mieli setbola. Losy seta rozstrzygały się ponownie w tie-breaku, tym razem potoczył się on po myśli naszych tenisistów. Głównie dzięki Kubotowi, który w potwornym upale, mimo swoich 41 lat, grał znakomicie. Po dwóch godzinach walki o awansie miał więc zadecydować grany do dziesięciu punktów super tie-break. Kubot z Walkowem prowadzili w nim 6:5, wtedy dwa serwisy dostał Włoch Giustino. To nie była jego najmocniejsza strona, a jednak zapunktował. Nie zrobił tego Walków i Polacy odpadli już po swoim pierwszym pojedynku. Zwłaszcza, że bardzo dobrze prezentował Hindus Nagal. W Enea Poznań Open pozostał już tylko jeden Polak. Kiepska passa w deblu W rywalizacji deblistów po czwartkowych zmaganiach został już tylko jeden Polak - Karol Drzewiecki, który w Poznaniu znów występuje w parze z Czechem Petrem Nouzą. Przed tygodniem w Bratysławie dotarli do półfinału, tam przegrali super tie-breaka 10:12. Dziś też zameldowali się na tym etapie, pokonując polski duet Kacper Żuk/Daniel Michalski 6:3, 6:4. Dla Michalskiego to był bardzo kiepski czwartek, bo wcześniej - jako ostatni z Polaków - był jeszcze w drabince turnieju singlowego. W ćwierćfinale zmierzył się z niżej od siebie notowanym Niemcem Timo Stodderem, który jednak w Enea Poznań Open pokazywał się z bardzo dobrej strony. I Niemec wygrał bardzo łatwo: 6:1, 6:4, w zaledwie 79 minut. Z turnieju deblowego odpadł też dzisiaj Piotr Matuszewski, w duecie z Niemcem Kaiem Wehneltem. Stoczyli bardzo zacięty pojedynek z duetem Petros Tsitsipas/Sam Verbeek 6:4, 3:6, 7:10. W półfinale jest więc młodszy brat słynnego Stefanosa Tsitsipasa. Turniej Enea Poznań Open odbywa się pod patronatem Interia Sport.