Gdy Hubert Hurkacz miał 20 lat i osiem miesięcy, dotarł do ćwierćfinałów dwóch challengerów w Ismaning i Suzhou, po tygodniu zagrał w finale w Shenzhen, a poprawił to jeszcze dobrymi występami w Japonii. W dwa miesiące awansował o blisko dwieście pozycji w światowym rankingu, na 237. miejsce, co ostatecznie pozwoliło mu dostać się do kwalifikacji Australian Open, jego pierwszego Wielkiego Szlema. Maks Kaśnikowski jest dziś o dwa miesiące młodszy, niż wtedy Hurkacz, wygrał challengera ATP 50 w Oeiras, teraz próbuje sił w dużo większej imprezie ATP 125 w Ottignies-Louvain-la-Neuve. Już jest w okolicach 270. miejsca, ma przed sobą spore perspektywy, a jeśli wykona ten kolejny krok, być może też wywalczy miejsce w kwalifikacjach French Open - niewiele już mu brakuje. Styczniowe występy dają na to sporą nadzieję. Sabalenka wyprowadziła kolejny cios, złe wieści dla Świątek. Wielki hit w półfinale Doświadczony Kazach rywalem Polaka, kiedyś był bardzo wysoko. I pewnie wygrał pierwszego seta Kaśnikowski coraz częściej wygrywa bowiem z zawodnikami z trzeciej setki rankingu, ale także i tymi, którzy w przeszłości byli bardzo wysoko. W Calgary ograł Benoît Paire, niegdyś 16. zawodnika na liście ATP, w Oeiras João Sousę (kiedyś ATP 28) czy Gastão Eliasa (ATP 57). Dziś w Belgii wpadła na doświadczonego Kazacha Michaiła Kukuszkina, który teraz może jest i niemal sąsiadem Polaka, ale w przeszłości był w TOP 50, w szczytowym momencie, pięć lat temu, na 39. pozycji rankingu. A co ważniejsze Kaśnikowski potrafi odwracać wyniki takich spotkań nawet w sytuacji, gdy niespecjalnie mu się powodzi. Jak dziś. Wszystko bowiem wskazywało na to, że 20-latek nie będzie w stanie dostać się go głównej drabinki i to decydujące spotkanie jednak przegra. W pierwszym secie był wyraźnie gorszy od Kukuszkina, który dwukrotnie go przełamał, a szansę na to miał w jeszcze jednym gemie. Polak zaś nie mógł "chwycić się" serwisu rywala, w pierwszych trzech gemach rywala ugrał zaledwie jeden punkt. Po 29 minutach oddał więc tę partię 2:6. I co gorsza, na dzień dobry 36-letni Kazach przełamał Polaka także na początku drugiego seta, pewnym krokiem szedł po awans. Prowadził już 4:2, gdy Kaśnikowski w końcu wywalczył break pointa i go wykorzystał. I na dodatek Polak jeszcze sprawił, że nie trzeba było rozgrywać tie-breaka, znów przełamał Kukuszkina na 7:5. Nagły zwrot, najpierw w drugim, później w trzecim secie. Kapitalny finisz 20-latka z Polski To był ten moment, gdy rywal znalazł się w tarapatach, młodszy z tenisistów miał falę wznoszącą. I nagle został skontrowany, Kukuszkin wygrał jednego gema, potem drugiego. Prowadził 3:1 z przełamaniem, zdobył osiem punktów z rzędu przy swoim serwisie. A jednak Kaśnikowski nie dał za wygraną, podjął walkę i... zaczął trafiać jak natchniony. Wygrał pięć gemów z rzędu, a to oznaczało, że jego nazwisko pojawi się w głównej drabince. - Maks jest koszmarem dla rywali. Nawet w sytuacjach, kiedy trochę dłużej wchodzi w mecz - jest gwarancją wracającej piłki na drugą stronę. Gdy po drugiej stronie siatki pojawia się zmęczenie - zaczynają się problemy - ocenił ostatnie występy Polaka Szymon Przybysz, specjalizujący się w tematyce tenisowej na platformie X (dawny twitter). W niej jest już Kamil Majchrzak, który w Belgii dostał "dziką kartę" i ma szansę na znaczną poprawę swojej odległej pozycji w rankingu. Co ciekawe, w losowaniu głównej drabinki na niego wpadł jeden z sześciu triumfatorów kwalifikacji. We wtorek okazało się, że...będzie to Kaśnikowski. Zwycięzca polskiej rywalizacji zagra z Borną Coriciem - 40. zawodnikiem listy ATP. Challenger ATP 125 w Ottignies-Louvain-la-Neuve, korty twarde w hali. Finał kwalifikacji Maks Kaśnikowski (Polska, 8) - Michaił Kukuszkin (Kazachstan, 4) 2:6, 7:5, 6:3