Pierwszy krok w tym kierunku został wykonany, bowiem w weekend Polacy wygrali z Madagaskarem 5-0 na twardym korcie typu Taraflex w warszawskiej hali Arena Ursynów. Teraz w drugiej rundzie w Grupie II Strefy Euroafrykańskiej zmierzą się w dniach 6-8 kwietnia z Estonią. Aby awansować do Grupy I konieczne będzie jeszcze zwycięstwo nad Białorusią lub Bośnią Hercegowiną (14-16 września). - Patrząc na siłę gry naszych zawodników można powiedzieć, że właściwym dla nas miejscem jest Grupa I. Ale tak jest tylko teoretycznie, bo w ostatnich sezonach tylko raz praktycznie udało nam się wystawić najmocniejszy skład, z Łukaszem Kubotem i Michałem Przysiężnym oraz deblem Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski. Mimo to w 2010 roku w Sopocie przegraliśmy, w trochę dramatycznych okolicznościach z Finami, choć prowadziliśmy 2:1 po dwóch dniach - powiedział kapitan reprezentacji Polski Radosław Szymanik. - Gdybyśmy zawsze mogli grać z Kubotem oraz Przysiężnym lub Janowiczem na drugiej rakiecie, to przy odrobinie szczęścia w losowaniu moglibyśmy myśleć o barażach o Grupę Światową. Jednak pamiętajmy, że mamy dość krótką ławkę, którą widać, gdy ktoś z tych najlepszych odpada z gry. Siłę gry Grześka Panfila, Andrzeja Kapasia czy Marcina Gawrona odzwierciedla ich obecny ranking na poziomie czwartej setki na świecie, a to trochę zbyt mało - dodał. Szymanik jako trener od czterech sezonów współpracuje z Mariuszem Fyrstenbergiem i Marcinem Matkowskim, ósmym deblem świata na koniec poprzedniego roku. Zawodnicy Siemens AGD Tennis Team Polska osiągnęli w nim pierwszy wielkoszlemowy finał w nowojorskim US Open, a wynik ten powtórzyli w listopadzie w kończącym turnieju masters - ATP Word Tour Finals w londyńskiej O2 Arena. - Mariusz i Marcin są filarem reprezentacji, którą prowadzę już szósty rok. Uczestniczą we wszystkich zgrupowaniach i spotkaniach, jednak to wciąż zbyt mało, żeby myśleć o Grupie Światowej. Szczególnie jeśli z gry odpada jeden czy dwóch czołowych singlistów to siła rażenia naszej drużyny zdecydowanie maleje. Na pewno Łukasz Kubot, który jest sklasyfikowany w pierwszej setce rankingu, powinien być naturalnym liderem. Jednak nie zawsze udaje mu się pogodzić indywidualne plany startowe z terminami Pucharu Davisa. Czasem też z gry eliminują go kontuzje, jak choćby przed wrześniowym barażem z Finlandią - powiedział Szymanik. Polacy przegrali wówczas w Espo 2-3 (po dwóch dniach było już 0:3) i spadli do Grupy II, w której ostatnio występowali w 2007 roku. - Na pewno Grupa II jest sporo poniżej naszych możliwości. Zakładając grę w oparciu o jednego mocnego singlistę i solidny debel to Grupa I jest właściwym miejscem dla nas. Jednak to wciąż zbyt mało, żeby bić się o Grupę Światową. Aby to było możliwe musielibyśmy zawsze grać w optymalnym składzie, czyli z Kubotem, a na drugiej rakiecie zdrowym Przysiężnym lub dobrze dysponowanym Jurkiem Janowiczem, który praktyczne stał się ostatnio naszym etatowym singlistą - uważa Szymanik. Janowicz w poprzednim sezonie był już 140. W rankingu ATP World Tour, ale po słabszych startach w drugiej połowie roku znajduje się obecnie w połowie trzeciej setki. - Trudno powiedzieć, czego brakło Jerzykowi żeby wszedł do pierwsze setki. Obecnie gra naprawdę dobrze, zdecydowanie powyżej swojego rankingu, co widać było w weekend w obydwu meczach. Myślę więc, że to tylko kwestia czasu, kiedy odrobi straty. Od wielu lat pracuje z Finem Kimem Tiilikainenem, bardzo dobrym trenerem. Ostatnio znalazł też nowego człowieka od przygotowania fizycznego, a to bardzo ważne przy jego wzroście. Myślę, że teraz będzie na wznoszącej - twierdzi Szymanik.