Qinwen Zheng dała się poznać szerszej publiczności w zeszłym roku, kiedy wygrała dwa turnieju z cyklu WTA - w Palermo i Zhengzhou. Jeszcze głośnie zrobiło się o niej na początku tego sezonu, kiedy doszła do finału wielkoszlemowego Australian Open, gdzie jednak nie sprostała Białorusince Arynie Sabalence. Mimo wszystko jej postawa była wielką niespodzianką tej imprezy, a w rankingu awansowała na siódme miejsce, jej najlepsze w karierze. Potem jeszcze obroniła tytuł w Palermo, ale prawdziwy popis dała podczas igrzysk olimpijskich w stolicy Francji. W grze pojedynczej wygrała sześć spotkań, a nie wszystkie były łatwe. W 1/8 finału i ćwierćfinale potrzebowała trzech setów, aby poradzić sobie odpowiednio z Amerykanką Emmą Navarro i reprezentantką Niemiec Angelique Kerber. Tenis, Paryż 2024. Qinwez Zheng lepsza od Igi Świątek W półfinale natomiast okazała się lepsza od Świątek. Dla niej było to szczególne zwycięstwo, ponieważ we wcześniejszych sześciu spotkaniach zawsze przegrywała. "Czuję, że w tym meczu byłam bardziej cierpliwa niż ona i potrafiłam poczekać na swoje szanse" - oceniła na gorąco swój sukces Qinwen Zheng. "Popełniłam też mniej błędów niż ona. Iga to jednak zawodniczka, która, gdy nawet przegra pierwszego seta, to jest w stanie odwrócić losy meczu i to wielokrotnie robiła, szczególnie ze mną" - dodała. W półfinale gry pojedynczej faktycznie Świątek popełniła zdecydowanie więcej błędów niż rywalka. Polce naliczona aż 36, natomiast Chince zaledwie 13. W kończących uderzeniach też lepsza była tenisistka z Państwa Środka 17 do 16. W finale Qinwen Zheng natomiast pokonała stosunkowo łatwo Chorwatkę Donnę Vekić i została mistrzynią olimpijską, osiągając największy sukces w dotychczasowej karierze. Droga do takich zaszczytów nie była jednak usłana różami, o czym opowiedziała sama zainteresowana. Tenis, Paryż 2024. Qinwen Zheng o podejściu do tenisa Wszyscy wiemy, że tenis jest pięknym sportem, ale wymagającym wielu wyrzeczeń, także finansowych. Wszyscy pamiętamy przecież historię sióstr Radwańskich i ich dziadka Władysława, który był pierwszym sponsorem Agnieszki i Urszuli. To jednak nie koniec, bo przecież wyrzeczenia finansowe nie gwarantują sukcesów. I o tym także wspomniała Chinka. "Tak, bez wątpienia tenis mnie frustruje, sprawia, że płaczę i zadaję sobie pytania, jednak zawsze wierzyłam, że pewnego dnia zasmakuję sukcesu i w chwili, gdy zdobyłam złoto na igrzyskach olimpijskich, to wszystkie poświęcenia były tego warte" - przyznała. Tenisistka do gry ma wrócić w turnieju WTA 1000 w Cincinnati. Tam wystąpi cała światowa czołówka, również ze Świątek.