Magda Linette to obecnie 49. tenisistka rankingu singlowego i 45. w deblu. Na ten drugi wynik składają się przede wszystkim dwa triumfy w turniejach WTA 500 - w parze ze Słowenką Andreją Klepač Polka wygrała w kwietniu w Charleston. W czerwcu powtórzyła to osiągnięcie na trawie w Eastbourne, już w duecie z Serbką Aleksandrą Krunić. Końcówka sezonu pokazała, w którą stronę powinna iść Magda Linette Druga połowa roku to już jednak pasmo rozczarowań grą deblową, a być może też większe stawianie przez Polkę na singla. Od Wimbledonu Linette przegrywała pierwsze spotkania w czterech kolejnych turniejach, nie udało jej się też triumfować, wspólnie z Katarzyną Kawą, w dwóch meczach finałów Billie Jean King Cup. Tam jednak rywalki były z absolutnego topu. Pojawiły się za to niezłe osiągnięcia w singlu - finały turniejów w Chennai i Tampico, dobry występ w Seulu, dwa okazałe zwycięstwa z Madison Keys i Karolíną Plíškovą w Glasgow. Czy jednak poznanianka zdoła dalej łączyć jednoczesne występy w grze pojedynczej i podwójnej. - Faktycznie, jestem zmęczona, bo pierwszy raz miałam sezon o miesiąc dłuższy niż zwykle. Wcześniej kończyłam do w połowie października, teraz już w listopadzie. Teraz będzie znacznie krótszy okres przygotowawczy, to nowa sytuacja i zobaczymy, jak sobie z nią poradzę. Końcówka sezonu pokazała mi jednak, w jakim kierunku powinnam iść - mówi Linette. Wkrótce zapadnie decyzja, czy Polka wystąpi w Australian Open w zmaganiach deblistek Te słowa można odbierać właśnie tak, że polska rakieta numer dwa skupi się na grze pojedynczej. - Sama nie jestem jeszcze pewna, co zrobię w kolejnym roku. Rozmawiam o tym z trenerami, a trzeba już się decydować, bo czas ucieka. Na pewno nie będę grała debla bardzo często, nie będę stawiała go na równi z singlem. Zresztą wyniki w grze podwójnej przyszły bardzo nieoczekiwanie, już pierwszy turniej w zeszłym roku dał pół półfinał z Bernardą na Roland Garros. Nie jestem w tej chwili pewna, czy pójdę w stronę debla w Australii, wkrótce zapadnie decyzja - opowiada poznanianka. Od 2016 roku opuściła rywalizację w grze podwójnej w Melbourne tylko wtedy, gdy była kontuzjowana, czyli na początku zeszłego roku. - To o tyle istotne, że staram się mądrze organizować turnieje pod kątem fizycznym. Mam już tyle lat, ile mam i niektóre rzeczy muszę jednak poświęcić. Debel sprawia mi przyjemność i jeśli gram z kimś, kogo lubię, to daję z siebie maksa. Nie chcę z niego całkowicie rezygnować, ale występy w singlu będą jednak najważniejsze - mówi. "Zniknęłam na pięć miesięcy" - właśnie dlatego Magda Linette nie lubi stawiać sobie celów Magda Linette nie chce stawiać sobie celu na 2023 roku. - Na wiele rzeczy nie mamy wpływu. Poprzedni rok planowałam tak, że będę znacznie wyżej w rankingu, nawet trener mi mówił, że jestem bardzo naładowana. Miałam fajny ranking po Auckland i mogłam iść wyżej. Aż tu nagle kontuzjowałam sobie kolano i zniknęłam na prawie pięć miesięcy. Później już musiałam tylko ratować to, co z rankingu zostało. Dlatego nie chcę mówić o celach i nie lubię oceniać roku przez pryzmat rankingów - przyznaje zawodniczka, która dzisiaj leci już na Florydę. Tam przez kilka dni odpocznie, a później zacznie przygotowania do kolejnego sezonu, zaczynającego się pod koniec grudnia w Australii.