Prawdziwy sezon na mączce dla największych tenisistów na świecie rozpoczął się w tym tygodniu. Cała śmietanka zjechała się do Monte Carlo, gdzie wielu z nich na co dzień mieszka. Dotyczy to, choćby Huberta Hurkacza, który właśnie tam spędza codzienne chwile bez gry w tenisa. Z rywalizacji w ostatniej chwili wycofał się wielki faworyt - Carlos Alcaraz, który na mączce zyskuje ten "boski pierwiastek", który przejął chyba od Rafaela Nadala. Starszy z Hiszpanów nie zdążył zbudować formy na tę imprezę i poszedł śladem młodszego kolegi, wycofując się z rywalizacji. Wybuch złości Novaka Djokovicia na korcie. "Zamknij się" Dosyć długo mogliśmy cieszyć się rywalizacją Huberta Hurkacza, który zwykle turnieje na tej nawierzchni wspomina z dużym smutkiem. Tym razem z pewnością będzie inaczej. Polak wyglądał bardzo obiecująco i przegrał jedynie z Casperem Ruudem, który dotarł do finału, pokonując na swojej drodze w półfinale Novaka Djokovicia po zaciętym boju. Norweg w meczu o tytuł nie mógł liczyć na jakieś łatwiejsze spotkanie, bo w finale trafił na jednego z historycznie najskuteczniejszych tenisistów na kortach w Monte Carlo. Wspaniałe zwycięstwo Tsitsipasa. Ruud na kolanach Mowa o Stefanosie Tsitsipasie, który wygrywał tę imprezę w 2021 i 2022 roku, a jego współczynnik zwycięstw na obiektach w Monte Carlo przekracza znacząco 80 procent. Grek na swojej drodze w pokonanym polu pozostawił po zaciętym boju Jannika Sinnera. Tsitsipas w ostatnich miesiącach przeżywał bardzo poważny kryzys, a Monte Carlo stało się dla niego lekarstwem. Przed startem tego pojedynku faworytem wydawał się raczej stabilniejszy i zdecydowanie bardziej regularny Norweg. Pierwszy set był jednak kompletnym zaprzeczeniem takich przewidywań. Walka wyglądała tak, jakby Ruud zapomniał, jak się gra w tenisa. Nie decydowały małe detale, kilka punktów. Na korcie od pierwszej do ostatniej piłki dominował Stefanos Tsitsipas. Norweg dał się przełamać już przy swoim drugim podaniu, a później nie obronił żadnego z kolejnych oraz nie przełamał przeciwnika. To wszystko sprawiło, że bardzo dobrze grający Grek wygrał 6:1 i postawił przeciwnika pod ścianą. Nagła decyzja wielkiej gwiazdy tenisa. "Będziemy za Tobą tęsknić, mistrzu" Można było oczekiwać, że Ruud się pozbiera i drugi set będzie już zupełnie inną historią. Tak też się stało. Norweg nieco zmienił taktykę na drugiego seta i przynosiło to oczekiwane efekty, a dokładając do tego zdecydowanie lepszy poziom serwowania, wszystko złożyło się na to, że ta partia była zdecydowanie bardziej wyrównana. W tym fragmencie spotkania zdecydowanie dłuższe były gemy serwisowe Tsitsipasa. Szczególnie wymagający dla Greka był ten siódmy, który trwał ponad 12 minut, ostatecznie Tsitsipas go wygrał i zbliżył się do tytułu, ale wciąż brakowało przełamań. Jak się później okazało, to właśnie ten siódmy gem był kluczowy do tego, aby to Grek cieszył się po ostatniej piłce. Ruud swoich szans nie wykorzystał, a Tsitsipas miał w drugim secie dwie okazje do przełamania rywala i zrobił to właśnie przy piłce meczowej, wygrywając drugą partię 6:4. Cały finał trwał ledwie godzinę i 38 minut, co przy tak równej klasie obu zawodników musi być sporym zaskoczeniem. Ostatecznie, nie ma to znaczenia i liczy się to, że Tsitsipas wygrał właśnie trzeci tytuł ATP 1000 w Monte Carlo. To był bardzo istotny mecz z perspektywy Huberta Hurkacza. Polak bowiem w rankingu ATP na żywo znajdował się tuż przed Stefanosem Tsitsipasem i jasne było, że zwycięstwo Greka oznaczać będzie spadek w rankingu dla naszego zawodnika z miejsca ósmego na dziewiąte. Z kolei sam Tsitsipas po krótkim rozbracie z czołową dziesiątką właśnie do niej wraca i w najnowszym notowaniu zajmować będzie siódmą lokatę.