Katarzyna Kawa rozpoczęła wielkoszlemowe eliminacje w Paryżu od starcia z Tessah Andrianjafitrimo. Nasza reprezentantka rozegrała dobre spotkanie z zawodniczką gospodarzy. Po tym, jak wychodziła z opresji z początkowych fazach pierwszej i drugiej partii, później kontrolowała sytuację na korcie. Ostatecznie triumfowała bez straty seta - 6:4, 6:3, dopełniając polskiego hat-tricka w meczach pierwszej rundy. W kolejnej fazie na 32-latkę czekała Maria Lourdes Carle, z którą miała okazję dwukrotnie rywalizować na przełomie listopada i grudnia ubiegłego roku. Raz wygrała Kawa, a raz zawodniczka z Argentyny. Zapowiadała się ciekawa batalia o awans do decydującej rundy kwalifikacji. Tym bardziej, że tenisistka z Ameryki Południowej uwielbia grać na mączce. Roland Garros: Trzysetowe starcie Katarzyna Kawa - Maria Lourdes Carle Mecz rozpoczął się od serwisu Kawy. Nasza reprezentantka miała spore kłopoty w pierwszym gemie, szybko zrobiło się 40-0 z perspektywy Carle. Reprezentantka Argentyny wykorzystała drugą z trzech piłek na przełamanie i objęła prowadzenie. Później Maria posiadała w sumie dwie piłki na 2:0, ale żadnej z nich nie wykorzystała. Od tego momentu do głosu doszła Katarzyna. Za czwartym break pointem Polka odrobiła stratę, a później uciekła rywalce. Po tym, jak 32-latka obroniła break pointa w piątym gemie, mieliśmy już 4:1 dla Kawy. W momencie, gdy Katarzyna prowadziła 5:2, rywalka wzięła się za odrabianie strat. W trakcie dziewiątego rozdania Carle przełamała do 15 i po zmianie stron serwowała po doprowadzenie do remisu. Maria miała jedną piłkę na 5:5, ale nie wykorzystała jej. Ostatnie trzy akcje seta należały do Polki. Na koniec Kawa posłała perfekcyjny lob, który wylądował tuż przed linią. Zaskoczona reprezentantka Argentyny nie zdołała już na niego odpowiedzieć, a to oznaczało triumf Kawy 6:4 w premierowej odsłonie meczu. Na starcie drugiej partii mieliśmy festiwal przełamań. Został on przerwany dopiero przez Carle, w czwartym gemie. Po tym, jak reprezentantka Argentyny uzyskała potem jeszcze jednego breaka, Maria objęła prowadzenie 4:1 i na dodatek miała swój serwis. Po chwili Katarzyna odrobiła stratę jednego przełamania, ale nie nacieszyła się tym faktem zbyt długo. Przy wyniku 5:2 tenisistka z Ameryki Południowej podawała po doprowadzenie do trzeciej partii. 125. rakieta świata prowadziła 30-15, była o dwie piłki od wygrania seta. Ostatnie trzy akcje ósmego rozdania trafiły jednak do Kawy. Po chwili Polka dorzuciła czwarte "oczko" i zrobiło się jeszcze ciekawiej. Po zmianie stron zawodniczka z Argentyny po raz drugi serwowała po doprowadzenie do decydującej odsłony. Katarzyna wyszła na prowadzenie 40-0, a to oznaczało trzy break pointy z rzędu na 5:5. Niestety, Polce nie udało się wykorzystać żadnego z nich. Carle zgarnęła pięć akcji z rzędu i wynikiem 6:4 zagwarantowała sobie trzecią partię. Ten moment wyraźnie podbudował Marię, która zdominowała początek decydującego seta. W pierwszych trzech gemach straciła zaledwie jeden punkt i szybko objęła prowadzenie 3:0 z przewagą podwójnego breaka. Czwarte rozdanie okazało się niezwykle długie. Początkowo nasza reprezentantka generowała sobie piłki na przełamanie, później swoją szansę na 4:0 miała Carle. Ostatecznie nasza reprezentantka doczekała się premierowego "oczka" i zaczepiła się na grę. W piątym gemie pojawiła się realna szansa dla Katarzyny na to, by jeszcze bardziej zniwelować różnicę między obiema tenisistkami. Polka prowadziła 30-0, potem 40-30. Mimo to rozdanie zakończyło się po myśli zawodniczki z Ameryki Południowej. To był kluczowy moment spotkania. Carle utrzymała już swoją przewagę do samego końca pojedynku. Ostatecznie Maria triumfowała 4:6, 6:4, 6:2 po 146 minutach gry.