Rok temu w połowie października Magdalena Fręch spadła na 79. miejsce w rankingu WTA. Niby wciąż dające miejsce w głównej drabince Australian Open, ale jednak łodzianka miała w pamięci, że odpadną jej jeszcze zdobycze wywalczone rok wcześniej w zawodach ITF Madrycie, Walencji czy Dubaju. I dlatego zgłosiła się, przed finałami Billie Jean King Cup, do turnieju ITF W100 w Les Franqueses del Valles. Wygrała go, miała już spokój. Najlepszy sezon w karierze Magdaleny Fręch. Rekord za rekordem, kolejny będzie po Wuhanie Dziś Magdalena Fręch też ma spokój, nie musi już startować w zawodach ITF, zresztą... zabraniają już tego przepisy. Mało - nie będzie mogła wkrótce występować w turniejach WTA 250, jeśli w tym samym czasie będą imprezy wyższe rangą. To efekt jej awansu do grona 30 najlepszych tenisistek świata, który stał się faktem w tym tygodniu. A jest efektem znakomitej postawy w 2024 roku, 41 zwycięstw, które w głównym cyklu WTA są jej rekordem. Pierwszego awansu do czwartej rudy Wielkiego Szlema, finału w Pradze, triumfu w Guadalajarze, wreszcie znakomitych wyników w Chinach. W efekcie cztery dni temu znalazła się na 27. miejscu w światowym rankingu, a już teraz, przed ćwierćfinałem z Aryną Sabalenką, może cieszyć się z następnego skoku. W Wuhanie łodzianka wygrała już trzy spotkania, dokonała kolejnej rzeczy dla siebie historycznej. Z Japonką Mai Hontamą uporała się dość łatwo (6:0, 6:4), walka z Emmą Navarro toczyła się do samego końca. I to był ten istotny moment - 26-letnia Polka wygrała 6:4, 3:6, 6:3 i po raz pierwszy sw karierze okazała się lepsza od tenisistki z czołowej dziesiątki. Gdyby patrzeć na ranking na żywo, to dziś dokonałaby tej sztuki po raz drugi, bo na światowej liście na dziesiątą pozycję wskoczyła właśnie Beatriz Haddad Maia, choć oficjalnie wciąż jest dwunasta. I Brazylijka na tym dziesiątym miejscu pozostanie, nikt jej do poniedziałku nie wyprzedzi. A Fręch pokonała ją 6:3, 6:2. To drugie, patrząc na rankingi rywalek, jej osiągnięcie w karierze. A wszystko może przebić ewentualne pokonanie... Aryny Sabalenki. Białorusinka jest teraz druga, ale 28 października na minimum dwa tygodnie zostanie liderką. Magdalena Fręch lepsza od Beatriz Haddad Mai, pora na Arynę Sabalenkę. Ważny mecz dla... Igi Świątek Awansuje więc wkrótce Sabalenka, szybciej skok zaliczy zaś Fręch. Po pokonaniu Brazylijki łodzianka preskoczyła w rankingu na żywo na 24. miejsce, wyprzedziła Elinę Switolinę. I co ważniejsze, nie spadnie niżej niż na 26. miejsce. Mogą ją bowiem minąć: Jekaterina Aleksandrowa, Magda Linette i Xinyu Wang. Nie ma jednak możliwości, by dokonały tego razem, bo Rosjanka i Chinka są w jednej parze ćwierćfinałowej. A co by się stało, gdyby Fręch pokonała jeszcze Sabalenkę? Wtedy pewnie usłyszy miłe słowo od Igi Świątek, a w klasyfikacji wyprzedzi trzy kolejne gwiazdy: Ludmiłę Samsonową, Marię Sakkari i Wiktorię Azarenkę. Co istotne, łodzianka jest już praktycznie pewna od rozstawienia w Australian Open. A do tego samego zbliża się powoli Magda Linette, brakuje jej jeszcze nieco ponad 200 punktów. Większą część tego można dostać w Wuhanie za grę w półfinale.