To spotkanie od samego początku stało na wysokim poziomie. Obaj panowie nie odpuszczali żadnej piłki, dlatego mogliśmy obserwować bardzo wyrównane starcie z długimi wymianami. Górą z tej próby sił wyszedł Tomas Barrios Vera, który przełamał swojego rywala w dziewiątym gemie. Chilijczyk wyszedł na prowadzenie w idealnym momencie, ponieważ prowadził 5:4 i potrzebował tylko czterech punktów, aby wygrać pierwszego seta. 25-latek kilka minut później dopiął swego i był o krok bliżej, aby ponownie znaleźć się w finale Enea Poznań Open. W drugiej partii tego meczu do głosu doszedł Kolar. Mimo że obraz gry na korcie centralnym Parku Tenisowego Olimpia nie zmienił się diametralnie, to Czech dość pewnie doprowadził do wyrównania. Barrios Vera wygrał tylko jednego gema przy swoim podaniu i musiał uznać wyższość 26-latka, który zwyciężył 6:1. Barrios Vela z Chile pokonał Czecha Kolara Tenisista z sąsiedniego kraju potrafił przechylić szalę na swoją korzyść w decydujących momentach. Tego elementu zabrakło mu jednak w kolejnym secie, który obfitował w przełamania. Obaj tenisiści mieli duży problem z utrzymaniem swojego podania. Lepszy w tym elemencie okazał się Chilijczyk, który dwukrotnie wygrał gema przy własnym podaniu i ostatecznie wygrał ostatnią partię oraz cały mecz 6:4, 1:6, 6:3. 25-latek w finale zmierzy się ze zwycięzcą pojedynku Timo Stodder - Mariano Navone. - To był bardzo dobry mecz, na styku. Barrio Vera grał dobry tenis i był odrobinę lepszy. W decydującym secie zrobiłem trochę więcej błędów i to zdecydowało o mojej porażce. Ale to spotkanie mogło się podobać - mówił po mecz Zdenek Kolar. Argentyńczyk Mariano Navone w finale w Poznaniu Mariano Navone nie dał szans niżej notowanemu Timo Stodderowi, mimo że dzień wcześniej stoczył prawie trzygodzinny mecz w ćwierćfinale z Manuelem Guinardem, a potem jeszcze półtorej godziny walczył w grze podwójnej. W piątek na korcie nie było widać u niego oznak zmęczenia i wyglądał lepiej fizycznie od rywala. 22-latek z Nueve De Julio szybko zdominował przeciwnika, wychodząc na prowadzenie 3:0. Argentyńczyk miał chwile dekoncentracji w dwóch następnych gemach serwisowych, ale nie miało to większego znaczenia dla przebiegu partii otwarcia, gdyż Niemiec nie był w stanie nawiązać walki przy swoim podaniu. W efekcie taktyka Argentyńczyka w postaci solidnej gry "na przebijanie" przyniosła efekt i wygrał on seta 6:2. Druga odsłona była jeszcze bardziej jednostronna. Stodder próbował szybko kończyć wymiany i przez to popełniał wiele niewymuszonych błędów. 27-latek zza naszej zachodniej granicy był sfrustrowany i nie był w stanie przebić się przez mur, jakim była w tym meczu defensywa Navone. Niemiec nie wygrał w spotkaniu ani jednego gema przy swoim serwisie i ostatecznie musiał uznać wyższość rywala, przegrywając 2:6, 0:6. - Każdego dnia grałem mecze po kilka godzin, każdy trwał ponad dwie godziny, więc taki godzinny półfinał to dla mnie niezwykle pozytywna sprawa w kontekście jutrzejszego finału - ocenił Navone. - Jestem szczęśliwy, że zagrałem tak solidnie. Cały tydzień gram dobrze i awansowałem do pierwszego finału od września - dodał. Finałowa rywalka Igi Świątek dopiero się przyznała. Nikt nie wiedział W niedzielnym finale Navone zmierzy się z Tomasem Barriosem Verą, ubiegłorocznym finalistą, który będzie chciał dokonać tego, co nie udało się przed rokiem. - Graliśmy w tym roku w Vina del Mar. Przegrałem w trzech setach, ale to był bardzo ciekawy mecz. Mamy trochę inny styl gry, więc jutro też na pewno będzie interesująco, mam nadzieję z wieloma kibicami na trybunach - podsumował Argentyńczyk.