Tenisistka z Poznania miała całkiem udany sezon, w różnych jego momentach miewała bardzo dobre rezultaty. Mimo że nie obroniła punktów za zeszłoroczny półfinał Australian Open, to i tak skończyła sezon na 38. miejscu. Tylko dwukrotnie w swojej długiej karierze finiszowała wyżej. A miało to związek z grą w finale w kwietniu w Rouen (WTA 250), ćwierćfinałem w maju w Strasbourgu (WTA 500), triumfem w lipcu w Pradze (WTA 250), wreszcie z ćwierćfinałem w październiku w Wuhanie (WTA 1000). Znacznie lepiej prezentowała się w turniejach rangi WTA 250, które, poza nielicznymi wyjątkami, są niedostępne dla tenisistek z TOP 30. Mają jednak spory mankament - ledwie dwa obecnie wliczają się do rankingu Polki i ciężko już w nich mocniej zapunktować, by miało to odzwierciedlenie w generalnej klasyfikacji. Dlatego podczas swojego pobytu w Poznaniu pod koniec października zapowiadała, że - o ile to będzie możliwe, postara się ograniczyć udział w takiej rywalizacji. Ta "możliwość" wiąże się jednak ściśle z pozycją w rankingu WTA - do niektórych imprez WTA 500 ciężko się po prostu dostać. Magda Linette jedną z gwiazd WTA 250 w Hobart. Sama chciałaby jednak zagrać w innym turnieju 32-letnia zawodniczka z Poznania planowała, że sezon zacznie w Brisbane, to impreza rangi WTA 500. Tak zwany "cut", czyli granica odcięcia zawodniczek do głównej drabinki na podstawie rankingu, jest tam daleko, bo duża część czołówki decyduje się na United Cup. A do tego zmagania w Brisbane są bardziej rozbudowane, to wyjątek w regule. - Chciałbym później zagrać w Adelajdzie, ale obawiam się, że to może być bardzo trudne - mówiła Linette wówczas w stolicy Wielkopolski. W drugim tygodniu stycznia to bowiem Adelajda będzie miała WTA 500 - ostatni poważny sprawdzian przed Wielkim Szlemem. I tam muszą zagrać, jeśli nie odpoczywają przed Melbourne, tenisistki z TOP 30. Alternatywą pozostaje więc jedynie WTA 250 Hobart. Organizatorzy tego ostatniego zakomunikowali dzisiaj, że Linette będzie jedną z gwiazd tej imprezy. A to akurat dla Polki był turniej drugiego wyboru. Podobny problem Polka miała choćby w czerwcu zeszłego roku, gdy planowała wystąpić w Berlinie. Tam ów "cut" był na poziomie 20. pozycji, nie miała na to szans. A grać dodatkowo w eliminacjach, to w jej przypadku coś niepożądanego, choć i tak musiała się na nie później zdecydować w Eastbourne. Sęk w tym, że za samo wygranie jednego meczu w WTA 500 zawodniczki mają zagwarantowane już 60 punktów. W WTA 250 za ćwierćfinał można dostać 54 punkty, za półfinał - 98. Dziś do rankingu Linette nie jest więc zaliczana gra w 1/8 finału w Brisbane rok temu, są zaś na samym końcu liczonego dorobku takie wyniki z Abu Zabi i Charleston. Aby więc poprawić swój ranking, i to nieznacznie, będzie musiała w Hobart zagrać przynajmniej w półfinale. A najlepiej powtórzyć wyczyn z Rouen czy Pragi i zagrać o tytuł. Poranna wiadomość ws. Igi Świątek prosto z Australii. Polka na liście, tuż obok Sabalenki Pełną listę do Hobart poznamy w najbliższych dniach, niemniej organizatorzy poinformowali, że innymi gwiazdami będą Sloane Stephens i Elisabetta Cocciaretto. Nie są to nazwiska porywające kibiców, choć Amerykanka to mistrzyni US Open sprzed siedmiu lat. Gwiazdy zobaczą bowiem kibice w Adelajdzie.