Po znakomitym starcie w Villenie, tam Kamil Majchrzak wygrał challengera ATP 100, pojawiły się wielkie nadzieje na to, że jeszcze przed połowie listopada uda się 28-latkowi z WKT Mera Warszawa awansować do grona stu najlepszych graczy świata. Samo w sobie to może nie przekłada się jeszcze na jakiś wielki prestiż, ale powinno dać miejsce w głównej drabince Australian Open. A to cel, który Kamil chciałby znów osiągnąć. Nie udało mu się to w Nowym Jorku, a wcześniej przez kilkanaście miesięcy był przecież zawieszony przez ITIA. Niestety, w turnieju ATP 250 w Sztokholmie Polak nie zdołał przebić się przez eliminacje, mimo że miał piłkę meczową w decydującym starciu z Brytyjczykiem Jacobem Fearnleyem. W Breście w eliminacjach grać oczywiście nie musiał, miał za to bardzo pechowe losowanie. I konsekwencje boleśnie we wtorek odczuł. Rewelacyjny 18-latek rywalem Kamila Majchrzaka w Breście. Joao Fonseca ma już wielkoszlemowy tytuł w singlu, wśród juniorów Polak wylosował bowiem aledwie 18-letniego Joao Fonsecę, rewelacyjnego Brazylijczyka, który rok temu wygrał juniorski US Open. Rok temu, w listopadzie, był 790. zawodnikiem świata, ale jako pierwszy tenisista z rocznika 2006 zdołał wygrać mecz w głównych turniejach ATP. Na początku tego roku w Rio de Janeiro pokonał Arthura Filsa (wtedy ATP 36) i Christiana Garina (ATP 88), później dorzucał kolejne triumfy z zawodnikami z czołowej setki. Piotrkowianin dość szybko przekonał się, jakie możliwości ma jego znacznie młodszy rywal. W hali w Breście, na bardzo szybkiej nawierzchni, Fonseca zaskakiwał Polaka mocnymi uderzeniami w końcową część kortu. Jedynie na samym początku, w drugim gemie, Kamil miał dwie szanse na przełamanie serwisu rywala. Zarazem ostatnie. Może gdyby wtedy mu się ta sztuka udała... A tak obaj dość pewnie wygrywali swoje gemy serwisowe, choć z jednym wyjątkiem. Ten wyjątek dotyczył siódmego gema, podawał wtedy Majchrzak. Było 0:40, nasz tenisista dwa break pointy obronił, trzeciego już nie. Szybki i świetnie ruszający się rywal w drugim secie oraz lepiej spisywał się w wymianach, miał jedynie problemy przy pierwszym podaniu Polaka. Niemniej to Brazylijczyk mógł przełamać Polaka najpierw w trzecim gemie, później w piątym - Majchrzak jakoś się wybronił. Przy stanie 5:5 powtórzyła się jednak sytuacja z pierwszego seta, zrobiło się 0:40. Tym razem nawet udało się Kamilowi wyrównać, ale ostatecznie został przełamany, na przewagi. Był już zły, dał wyraz frustracji po pierwszej piłce ostatniego gema w spotkaniu, gdy wpakował ją w siatkę. Rzucił więc rakietą w kort, ale zdołał się opanować. Obronił pierwszą piłkę meczową, gdy rywal miał smecza stojąc trzy metry od siatki, została jeszcze jedna. Fonseca zmarnował pierwszy serwis, drugim trafił w okolice linii, ale od zewnętrznej strony. Czy był kontakt piłki z nią, trudno powiedzieć. Sędzia boczny nie wywołał błędu, główny nie zmienił decyzji i nawet pad Majchrzaka na kolana niczego zmienić już nie mógł. Po 85 minutach przegrał 4:6, 5:7.