Zmagania w Billie Jean King Cup odbywają się na kilku poziomach - obowiązuje tu system spadków i awansów. W tym roku system zmagań w elicie nieco się zmienił - w turnieju finałowym wystąpi tylko osiem zespołów, a nie 12, jak ostatnio. I o kwalifikacji do tego turnieju, który w listopadzie odbędzie się w Chinach, decyduje miniturniej, a nie mecz dwóch reprezentacji. Polki w poprzedniej edycji były w półfinale, przegrały dramatyczne spotkanie z Włoszkami. Decydowało starcie debli, Sara Errani i Jasmine Paolini minimalnie pokonały Igę Świątek i Katarzynę Kawę. Mimo że Polki były o mały kroczek, by doprowadzić do trzeciego seta. Włoszki wygrały ten turniej, zwany też mistrzostwami świata. I bez gry zostały zakwalifikowane do finału. Polska zaś organizuje turniej eliminacyjny - rywalkami od czwartku do soboty będą w Radomiu Szwajcaria i Ukraina. Ostatecznie na grę nie zdecydowała się Świątek, zaś kontuzji doznała Magdalena Fręch. Przed Magdą Linette, Mają Chwalińską, Katarzyną Kawą i Martyną Kubką więc trudne zadanie - tylko jeden zespół uzyska promocję. O ile w czwartek w starciu ze Szwajcarią Polki powinny być faworytkami, u rywalek zabraknie Belindy Bencic, to w piątek już niekoniecznie. Ukraina ma bowiem bardzo mocne zestawienie singlistek (Marta Kostiuk i Elina Switolina) oraz świetny debel, tworzony przez siostry Kiczenok. Jeśli Polkom nie uda się awansować, to listopadzie będą musiały bronić się przed wypadnięciem z elity. Wtedy odbędzie się siedem turniejów fazy play-off, w każdym wystąpią trzy reprezentacje. I tylko zwyciężczynie przystąpią za rok do gry o finały 2026. Ruszyły rozgrywki Billie Jean King Cup w Europie. I już są pierwsze wysokie zwycięstwa O ile elita zacznie rywalizację pod koniec tygodnia, a grupa pierwsza w strefie euro-afrykańskiej (być może przyszłe rywalki Polek) we wtorek, to zmagania w grupie drugiej strefy euro-afrykańskiej już ruszyły - w Larnace na Cyprze. W formie turnieju, ale dla 11 drużyn znajdujących się w trzech grupach. I bardzo mocnym uderzeniem popisały się na dzień dobry Norweżki. Zespół ten tworzą przede wszystkim Ulrike Eikkeri i Malene Helgo - pierwsza jest świetną deblistką, z TOP 50 rankingu WTA, druga zaś próbuje przebić się w singlu. Ale ze średnim skutkiem, każda próba rywalizacji w większych turniejach kończy się niepowodzeniem. Ostatnio w Bogocie, gdzie przecież do finału dotarła Katarzyna Kawa. Helgo zaś odpadła w kwalifikacjach. Była tez pierwszą w tym sezonie rywalką Igi Świątek, przegrała z nią w United Cup 0:6, 1:6, a mecz trwał 62 minuty. Niewiele dłużej była na korcie w potyczkach z Karoliną Muchovą czy Peyton Stearns, trochę lepiej idzie jej w turniejach ITF. I balansuje na pograniczu czwartej i piątej setki światowego rankingu. W poniedziałek jednak swój mecz pewnie wygrała - pokonała w 59 minut Adrijanę Lekaj 6:0, 6:2. Krócej trwało zaś spotkanie Eikeri, która pod koniec grudnia już niemal cieszyła się z triumfu nad Świątek. Nie w singlu, ale w rywalizacji par mieszanych, bo wspólnie z Casperem Ruudem wygrywali już z duetem Świątek/Jan Zieliński 3:6, 6:0, 8-6. I to Polska zdobyła cztery ostatnie punkty. Eikeri spotkała się w Larnace z Vesą Gjinaj z Kosowa - ich spotkanie trwało raptem 55 minut. Norweżka wygrała 6:0, 6:0, a przecież od dwóch sezonów praktycznie nie gra już singla. W tym roku zdarzyło się to tylko raz, w eliminacjach WTA 1000 w Dosze, uległa wtedy Cristinie Bucsie. Po raz ostatni w takim stosunku wygrała w czerwcu 2021 roku, także w Billie Jean King Cup - pokonała Bajri Gresi, 15-letnią wtedy Albankę. W Larnace Norwegia - w fazie grupowej - zagra jeszcze z RPA i Północną Macedonią.